niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 53



* 24 grudnia, Wigilia *
* Oczami Marry *


Już po rozprawie w sądzie, moim rodzicom zostały odebrane prawa rodzicielskie.
Ruby jest pod opieką ciotki ale mogę w każdej chwili pod zgodą opieki społecznej opiekować się nią na własną rękę bo mam 18 lat.
Ruby pojechała z Niall'em na święta a ciotka namawiała mnie na to abym z nią pojechała do Florydy na święta do rodziny.
Nie zgodziłam się i zostałam w domu sama.
Wstałam rano i od razu poszłam do łazienki wziąć prysznic i ubrać się.

Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie, ta cisza trochę przerażała bo nigdy ale to nigdy nie czułam się tak samotna tak w ostatnich dniach.
Po zjedzeniu śniadania napisałam do wszystkich ' Wesołych Świąt :) ' i to samo na TT i FB.
Co dalej mam robić bo na pewno wigilii i bożego narodzenie nie będę mieć ale będę mogła odpocząć.
Siedziałam i oglądałam Tv ale leciały same słabe filmy świąteczne które lecą co roku.
W czasie przeglądania programów dostawałam odpowiedzi od innych.
Nie chciałam być natrętem i nie pisałam dalej tylko podeszłam do okna.
Było biało i nikogo nie było na ulicach tylko światła świeciły się w domach i na ulicach.
Przez chwilę zapatrzyłam się na choinkę stojącą w z boku salonu.
Nie chciałam siedzieć tak bezczynie a więc ubrałam buty, płaszcz i wyszłam z domu.
Płatki śniegu leciały mi na włosy i powoli się roztapiały.
Chodziłam pustymi, zaśnieżonymi ulicami Londynu a dookoła nikogo nie było.
Słyszałam kolędy dochodzące z domów, radosne krzyki dzieci i czuć było potrawy Wigilijne na całej ulicy.
Inni spędzali święta z rodziną a ja chodzę sama bo nie chciałam jechać do głupiej Florydy.
Gdy tak chodziłam i myślałam tak na prawdę o niczym spostrzegłam inną samotną postać.
Był po drugiej stronie ulicy i słabo go widziałam ale gdy tak szłam przed siebie o zaczął iść w moją stronę.
Obraz mi się wyostrzył i to był Louis, ale co on robi tu sam.
Zawsze spędzał je z rodziną a teraz nie wiem.
-Marry co tu robisz sama? - słyszałam zakłopotanie w jego głosie
-Mogłabym spytać cię o to samo. - westchnęłam
-Wolałem zostać w Londynie a ty?
-Też.
Louis nadal szedł za mną, teraz dwa odludki będą chodzić po Londynie w Wigilie.
-Marry ... wiem ,że się powtarzam ale przepraszam za wszystko co ci zrobiłem złego, ja cię kocham i nie chce być z nikim innym.
-Louis a ja nie chce być z tobą z byt dużą krzywdę mi zrobiłeś. - odparłam i chciałam przejść przez ulicę ale poślizgnęłam
-Marry nic ci nie jest?
-Nie ...
-Pomogę ci.
-Nie, poradzę sobie. - próbowałam wstać ale kiedy już prawie wstałam znów upadłam i wybuchłam śmiechem
-Dobra pomóż. - powiedziałam przez śmiech
Gdy pomógł mi wstać przeszłam przez ulicę bez szwanku i dalej trwała cisza.
-Marry wiem ,że mi nie wybaczysz bo to już pewne ale posłuchaj mnie.
-Niech będzie ... - westchnęłam i odwróciłam się w jego stronę
-Kocham cię najbardziej na świecie ale kiedy wyjechałaś niezbyt dawałem sobie radę bez ciebie. Chłopacy wyciągnęli mnie do jakiegoś klubu i poznałem Eleanor, byliśmy kumplami gdy poszliśmy na mecz i trochę się napiłem i ona mnie pocałowała a byłem pijany i odwzajemniłem. W tedy zacząłem się tak dziwnie zachowywać bo nie mogłem ci spojrzeć w oczy po tym co zrobiłem. Nie ważne ile razy potem mnie spławiałaś, nie przestałem cie kochać ani na moment. Jesteś jedyną dziewczyną do której czuje coś tak mocnego, nie mogę normalnie żyć bez ciebie. Ty byłaś powodem do budzenia się kolejnego dnia. Nie mam ochoty nic robić bez twojego udziału bo ja po prostu cię kocham i się załamię jeśli będę musiał żyć dalej bez ciebie.
-Louis ja ... boję się ,że znów mi to zrobisz ... pójdziesz do innej a ja ... znów zostanę sama - łzy leciały mi po policzkach
-Nigdy, nigdy, przenigdy tego znów nie zrobię, nie zostawię cię. Zmienię się dla ciebie ale proszę ...
-Ale nie musisz się dla mnie zmieniać, kocham cię takiego jakim jesteś i nic tego nie zmieni - otarłam łzy lecące mu po twarzy - I nie płacz bo nienawidzę kiedy płaczesz.
-Jakiś spisek masz przeciwko mnie, najpierw uciekasz do lasu a ja nie mogę teraz ty płaczesz a ja nie mogę. Niedługo oddychać mi nie pozwolisz. - zaśmiałam się i się do niego przytuliłam z całej siły
Nie chciałam go puszczać, czułam się bezpiecznie w jego ramionach.
Byłam spragniona tym uczuciem które mógł dać mi tylko Louis.
Po chwili spojrzałam na niego i nasze usta się połączyły w długi, namiętny pocałunek.
Śnieg nadal śnieżył a my pod lampą się całujemy, to musiało słodko wyglądać.
-To Mouis powrócił - powiedział
-Nie mówi się Mouuuuis. Tak jak krowa. - poprawiłam go i zaczęliśmy się śmiać
-To zrobimy sobie sami Wigilie?
-Jasne.
Poszliśmy wolnym krokiem do domu chłopaków.
Jak dawno tak nie byłam i bałam się zobaczyć ten bałagan ale kiedy weszliśmy było czysto, Alelluja nam wszystkim.
-Czysto tu. - odparłam zaskoczona
-Zayn i Liam sprzątali a ja dalej bałaganiłem ,aż w końcu wyrzucili mnie na chwilę z domu aby móc spokojnie posprzątać.
-Cały ty. - westchnęłam
Wzięliśmy płaszcze i poszliśmy do kuchni zobaczyć czy Niall zostawił coś w lodówce zanim wyjechał.
Chyba po wyjeździe Horan'a zrobili zakupy bo byłego tego za dużo.
Udało się zrobić Wigilie z jakiegoś żarcia z lodówki.
W końcu sobie przypomniałam ,że Louis ma dziś urodziny a ja nie mam prezentu!
-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - powiedziałam - Ale nie wiedziałam ,że dziś cię zobaczę i nie mam dla ciebie prezentu. - dopowiedziałam zakłopotana a on mnie przytulił
-Ty jesteś najlepszym prezentem na świecie - to mnie ucieszyło ,że tak myśli
Zaczęliśmy oglądać ' Kevin sam w Nowym Jorku ' nie mogłam wytrzymać ze śmiechu na reakcje Lou kiedy zobaczył gołębie.
Gdy film się skończył graliśmy w Fifę i wygrałam z Louis'em chociaż machałam tylko gałką i klikałam guziki bez żadnego sensu.
-Czekaj tu, za chwilę przyjdę. - przytaknęłam i Louis pobiegł na górę
Po paru chwilach wrócił i trzymał coś w ręce ale nie mogłam zobaczyć bo po chwili schował to za plecy.
-Co tam ukrywasz?
-Zamknij oczy. - tak jak kazał zamknęłam oczy i coś zawiesił mi na szyje - Możesz otworzyć.
Otworzyłam i od razu zobaczyłam na moje szyi naszyjnik który oddałam Louis'owi.
Przytuliłam go z całej siły i pojedyncza łza poleciała ze wzruszenia.
-Kocham cie ... - wyszeptał mi do ucha
-Ja ciebie też - też odpowiedział szepcząc i mnie pocałował
Potem wygłupialiśmy się a o 22:40 postanowiliśmy iść spać chociaż nie chciało nam się.
Poszliśmy do pokoju Louis który był potwornie brudny.
-No co? - spytał patrząc na moją zszokowaną minę
-A nic. - opowiedziałam z ironią w głosie
Louis dał mi jakieś swoje rzeczy abym miała w czym spać i poszłam pierwsza do łazienki.
Potem wszedł Louis a ja zaczęłam sprzątać, zajęło mi to jakieś dziesięć minut.
Usiadłam na łóżku i czekałam ,aż szanowny pan wyjdzie z łazienki.
Trochę to zajęło gdy w końcu wyszedł, rzucił ciuchy gdzieś a ja niego popatrzyłam złowieszczo.
On wystraszony wziął ubrania i włożył do szafki.
Złapał mnie w talli i usadowił na swoich kolanach.
Zaczął obdarowywać moją szyje pocałunkami przy tym powoli ściągać mi bluzkę.
-Louis ja ... nie jestem jeszcze na to gotowa... tyle się działo. - powiedziałam a on się lekko zakłopotał
-Nie to ja przepraszam. Nie musimy tego robić jeśli nie chcesz. - odparł i mnie pocałował
Położyliśmy się na łóżku i zaczęły się przepychanki ,aż ja spadłam z łóżka.
-Coś ci jest? - spytał Louis niewinnie
-Tak
-To dobrze. - odparł szczerząc się
Po chwili spadł koło mnie i zaczął łaskotać.
Po paru minutach przestał bo widział ,że ja już nie wyrabiam w oddychaniu.
O 02:23 poszliśmy spać wtuleni w siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz