wtorek, 16 kwietnia 2013

Informacja

Hejka!
Dość szybko daje informacja na temat nowego bloga xD
Blog pod tytułem ' ...lecz nie wiedzą o tym, że naj­gorzej w życiu to sa­mot­nym być...  ', są dopiero bohaterowie ale jakieś fundamenty są :)
Zapraszam do czytania Pozdrawiam :* 

Rozdział 56 / Epilog :(


* 3 lata później *
* Oczami Marry *


Siedziałam na oknie i zapatrzyłam się na chłopaków bawiących się w basenie.
Wcale się nie zmienili, dalej głupi jak dzieci albo nie dzieci są mądrzejsze.
Gdy tak siedziałam ktoś złapał mnie od tyłu, odwróciłam się i to był Louis.
-Hej księżniczko. - przywitał mnie
-Hej skarbie. - opowiedziałam i pocałowałam go
-Idziesz do nas?
-Za chwilę przyjdę.
-To czekamy.
Wyszedł z pokoju a ja powoli zaczęłam wybierać ciuchy na koncert chłopaków.
Weszłam do łazienki i się w nie przebrałam.

Zeszłam na dół gdzie szedł Harry z wiadrem wody.
-Nie Harry, nie na mnie! - on szedł w moi kierunku
Zaczęłam uciekać i na szczęście wybiegłam z domu i znalazł inny cel, Zayn'a.
Malik został oblany i strasznie się wkurzył za swoją fryzurę.
Zaczęła się zabawa w kotka i myszkę, po paru minutach Zayn się wysuszył i przebrał.
Wsiedliśmy do auta a Louis był dziwnie zdenerwowany.
-Louis coś się stało? - spytałam
-Nie tylko się zamyśliłem.
Nie zadawałam więcej pytań, gdy byliśmy już na koncercie chłopacy dawali czadu jak zawsze ale powiedzieć szczerze, koncert wyglądał bardziej jak kabaret ale trudno.
-Na koniec mogę prosić Marry na scenę - powiedział Louis ja byłam ciekawa co on wymyślił
Poszłam na środek obok Louis'a a on poprawił sobie mikrofon.
Po chwili klęknął a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Marry Storm wyjdziesz za mnie? - spytał i wyciągnął czarne pudełeczko w którym był pierścionek

Łzy szczęścia poleciały mi po policzkach i po chwili pokiwałam głową bo nie mogłam wydusić ani jednego słowa.
Louis wstał a ja rzuciłam mu się na szyję, widownia biła brawo, gwizdała i krzyczała.
Wzięłam z Louis'em ślub i urodziły nam się bliźniaki, tak jak chciał syna nazwaliśmy Tom a córkę Rosalie.
Harry i Sam też wzięli ślub ale Sam zaszła w ciąże przed ślubem bo nasz Hazzy nie mógł poczekać.
Niall i Ruby są zaręczeni, Demi i Alex wyjechały do nowego Yorku co było smutne.
Życie się ułożyło i lepiej bym nie mogła żyć.

________________________________________________

Płaczę ale tak moi kochani to koniec!
Moje pierwsze opowiadanie ' Życie cały czas zaskakuje ' zostało zakończone.
Teraz czuję jakby umierał kawałek mnie, to było moje drugie życie które na pewno kiedyś może za 2 lub 3 lata przeczytałam i pośmieję się z mojej wyobraźni.
Dziękuje wszystkim za czytanie bo pisałam to dla was.
Podziękowania dla mojej Fanki numer 1 Wiki mojej Najlepszej przyjaciółki która grała Magdę c;.
Teraz jedyne na czym będę się skupiać to mój drugi blog ' W życiu piękne są tylko chwilę '.
Niedługo dam znak na tym blogu jak i na drugim jeśli będę miała chęć zrobić kolejnego bo mam 12 innych które piszę na Wordzie xD
Jeszcze raz dzięki i kocham was!!! :*


Rozdział 55


* 27 grudnia *
* Oczami Marry *


Spałam sobie słodko gdy poczułam zimny powiew wiatru, otworzyłam oczy i zobaczyłam ,że Louis otworzył okno i zagląda.
-Skarbie zamknij okno. - błagałam przykryta kołdrą pod sam nos
-Już. - zamknął ja mogłam wyjść z pod kołdry
Pocałował mnie na przywitanie i ja powoli poszłam do łazienki.
Wzięłam prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół gdzie Louis czekał ze śniadaniem.

-Dziś wszyscy przyjeżdżają. - przypomniał mi Lou
-Tak, ciekawe co powiedzą na to ,że tu jestem z tobą.
-I mnie kochasz. - powiedział z bananem na twarzy
-A ty?
-Nie ...
-No wiesz co! - oburzyłam się
-Bo ja cię kosiam.
-A tak zapomniałam ,że to wielka różnica między kocham a kosiam.
Jedliśmy dalej a później siedzieliśmy przed telewizją i czekaliśmy na wszystkich.
Siedziałam sobie na kolanach mojego chłopaka wtulona w niego.
Co chwilę patrzyłam na zegarek, nie mogłam wytrzymać.
Gdy Louis przełączał kanały w trafił na '  Macklemore & Ryan Lewis feat. Wanz - Thrift Shop ' i zaczął wariować.
Zaczął śpiewać a ja razem z nim, skakaliśmy, tańczyliśmy na kanapie.
Po skończeniu leżałam na łóżku a po chwili Louis lekko się na mnie położył i zaczął mnie całować a w tle leciało ' Pink - Raise Your Glass '.
Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu ale Louis nie przestawał.
-Louis znalazł sobie dziewczynę moi drodzy państwo - powiedział Harry a Louis się ode mnie oderwał
-Co? - spytał
-Marry! - krzyknęli wszyscy gdy Lou ze mnie zszedł
Ich miny były bezcenne, ten widok zapamiętam na długo.
-Ty ... ty chodzisz z Louis'em?!?! - spytała Sam
-Tak a co nie mogę? - spytałam zaskoczona
-Aaa ... a nie nic - odparła zrezygnowana
Wszyscy do mnie podbiegli i zaczęli mnie ściskać.
Miło było ich wszystkich spotkać a za Sam najbardziej się stęskniłam.
Resztę dnia spędziliśmy na rozmowie, wygłupach i prowadzeniu Ruby do pokoju Niall'a.


Rozdział 54


* Oczami Ruby *

Czekałam zniecierpliwiona w domu na Niall'a bo ma po mnie przyjechać ponieważ zaprosił mnie do swojej rodziny na święta.
Gdy usłyszałam dzwonek szybko pożegnałam się z ciotką i Marry.
Wzięłam walizkę i wyszłam z domu i czekał na mnie Nialler.
-Hej. - przywitałam się
-Siema. - opowiedział i mnie przytulił
Wsiedliśmy do auta a ja się trochę denerwowałam spotkaniem z rodzicami Niall'a.
Chyba Niall to zauważył bo bacznie mi się przyglądał kiedy staliśmy na czerwonym.
-Czego jesteś smutna? - spytał
-Denerwuje się.
-Czego?
-Że twoja rodzina mnie nie polubi.
-Jasne ,że cię polubi. Jeśli ja cię lubię to oni też a właściwie ciebie nie da się nie lubieć.
-Dzięki. - powiedziałam a on złapał mnie za rękę i trzymał ją ,aż wysiedliśmy z auta
Gdy wsiedliśmy do samolotu cały czas rozmawiałam z Niall'em aby się od stresować.
Po półtorej godzinie lotu byliśmy na miejscu.
Mullingar wyglądał tak wesoło, wszyscy ludzie się uśmiechali nie to co w Londynie.
Wsiedliśmy do taxiówki i stres mnie znów zaczął zżerać.
Wiedziałam ,że nie dam rady wykrztusić ani jednego słowa i zrobię sobie wstyd.
-Nie bój się dasz radę, wierzę w ciebie. - odparła Niall po swoich obserwacjach
-Zobaczymy. - westchnęłam
Gdy doszliśmy pod dom wiedziałam na 100 procent ,że nie dam rady tam wejść.
-Niall ja nie dam rady, zbytnio się boję. - powiedziałam gdy staliśmy pod drzwiami
-Ruby nie bój się, jesteś ze mną i nie musisz mieć stresa. Moja rodzina nie będzie od ciebie wymagała ,żebyś zatańczyła taniec Irlandzki.
-Dzięki bo ja sobie na nim nogi łamie - zaśmiałam się ale po chwili znów wziął mnie strach
Niall mnie mocno przytulił co dało mi odwagi, wzięłam oddech i weszliśmy do środka.
-Tato przyjechaliśmy! - krzyknął Nialler
-Już idę! - odkrzyknął
Po chwili stanęłam przed nami mężczyzna podobny z twarzy do Niall'a.
-Cześć synu - powiedział i przytulił go
-A ty musisz być Ruby, Niall tyle o tobie opowiadał - odparł i uścisnął mi rękę
-Tato będzie Greg?
-Nie, jest na świętach ze swoją dziewczyną.
-Acha dzięki, Ruby pokarze ci pokój.
Poszliśmy na górę i zdałam sobie sprawę ,że nie było ,aż tak źle.
Miałam mieć pokój z Niall'em co mnie cieszyło ,że nie będę sama przez całą noc.
Pokój Horan'a nie wyglądał jak pobojowisko, był czysty.
Zostawiłam walizkę i usidłam na łóżku a Niall obok mnie.
-Było tak źle?
-Nie było lepiej niż myślałam ale nie wiadomo co się jeszcze stanie.
-Na pewno coś miłego.
-Co? - spytałam a on mnie pocałował
Bardzo mnie to zaskoczyło ale też ucieszyło bo tak długo na to czekałam.
Gdy się od siebie oderwaliśmy nadal miałam zszokowaną minę.
-Przepraszam ... ja nie powinien ... - tłumaczył się Niall z płonącymi policzkami
-Nie przepraszaj. - szepnęłam i rzuciłam mu się na szyję
Reakcja blondyna była identyczna do mojej ale po chwili dołączył się.
Do końca wieczoru rozmawiałam z Niall'em na różne tematy i zostaliśmy parą.
Wieczorem gdy szliśmy spać zapomniałam zadzwonić do Marry ale nie będę jej budzić w środku nocy.

* Oczami Marry *

Obudziłam się rano bo czułam jakieś dziwne uczucie na karku.
Teraz rozpoznałam to uczucie, Louis gryzł mnie w kart.
-Louis nie gryź. - powiedziałam zaspana
-Głodny jestem a czekam na ciebie. - odparła i kontynuował czynność
-To mogłeś iść ja bym później dołączyła.
-Nie.
Westchnęłam i wstałam z łóżka.
Zeszłam na dół i od razu weszłam do kuchni.
Zaczęłam wyciągać składniki na śniadanie ale byłam strasznie zmęczona bo niestety ktoś nie dał mi się wyspać.
Usiadłam na podłodze i ziewałam gdy przyszedł Louis i oparł się o moje kolana.
-Nie wyspana? Tak źle się ze mną śpi?
-Nie głuptasie tylko nie dałeś mi się do końca wyspać. - odparłam i wzięłam olana tak ,że on upadł na tyłek
-No wiesz co? Dzięki nie lubię cię. - powiedział leżąc na ziemi
Na czworaka usiadłam rozkrokiem na nim i chciałam go pocałować ale trzymał mnie rękami z daleka od siebie.
Udawałam ,że płaczę i miałam minę zbitego psa.
-Kogo ja oszukuje ja też tego chce. - powiedziałam i opuścił  mnie tak ,że mogłam dotknąć jego ust
-Już się nie gniewasz? - spytałam odrywając się od  niego
-Tak.
-To mogę zejść.
Wstałam i chciałam kontynuować robienie śniadanie.
Louis przytulił się do mnie od tyłu a mi prawie z rąk nóż wyleciał.
-Louis bo nas pozabijam! - odparłam zła
-Dobra ale mamy być w jednej trumnie.
-Ręce przy tobie opadają.
Odwróciłam się i spojrzałam w niebieskie oczy Louis'a, po chwili złapał mnie w biodrach i usadowił na blacie.
-Ja robię śniadanie - powiedział a ja się już bałam
-Jak spalisz kuchnię to powiem chłopakom ,że to twoja wina!
-Dobra ...
Zaczął szykować a ja nie patrzyłam się na to bo bałam się po prostu co on tam wyprawia.
Gdy skończył spojrzałam i nic nie zostało zniszczone ani spalone.
-Widzisz! Jestem już duży skarbie i nie podpalam kuchni.- odparł przybliżając się do mnie
-To dobrze bo bym się bała z tobą mieszkać pod jednym dachem.
-Właśnie musisz się przeprowadzić do nas.
-Reszta się zgodzi?
-Nie wyrzuci cię z domu kiedy cię ujrzą.
-Haha śmieszne to było.
-Przy śniadaniu pogadamy - powiedziała i zdjął mnie z blatu
Rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się przez całe śniadanie.
Gdy pozmywaliśmy naczynia poszliśmy się ubrać i pojechaliśmy do domu mojej ciotki.
Spakowałam się i kiedy zajrzałam pod łóżko spostrzegłam pudełko z napisem Louis.
-Co masz? - spytał
-Karton.
-Ale co w nim jest?
-Tu dałam rzeczy związane z tobą, myślałam ,że zostawiłam to w Polsce.
Powoli otworzyłam pudełko i na starcie zdjęcie z ramką którą zniszczyłam.
-Eeee ... ramka do wyrzucenia - powiedziałam podnosząc róg ramki
Było tam wiele innych rzeczy takich jak składanka piosenek które śpiewał Louis dla mnie, pióra gołębia które znaleźliśmy na spacerze, płyta z piosenką ' Carly Rae Jepsen - Call Me Maybe ' z którą są śmieszne wspomnienia i wiele innych.
Wszystko zabrałam ze sobą, wybrałam sobie zestaw i poszłam się w niego przebrać. 
Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy spowrotem do domu chłopaków.
Podzieliliśmy szafę z Louis'em chociaż były problemy.
O 21:30 w końcu skończyliśmy dzielić pokój i byliśmy trochę zmęczeni a więc poszliśmy spać.    

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 53



* 24 grudnia, Wigilia *
* Oczami Marry *


Już po rozprawie w sądzie, moim rodzicom zostały odebrane prawa rodzicielskie.
Ruby jest pod opieką ciotki ale mogę w każdej chwili pod zgodą opieki społecznej opiekować się nią na własną rękę bo mam 18 lat.
Ruby pojechała z Niall'em na święta a ciotka namawiała mnie na to abym z nią pojechała do Florydy na święta do rodziny.
Nie zgodziłam się i zostałam w domu sama.
Wstałam rano i od razu poszłam do łazienki wziąć prysznic i ubrać się.

Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie, ta cisza trochę przerażała bo nigdy ale to nigdy nie czułam się tak samotna tak w ostatnich dniach.
Po zjedzeniu śniadania napisałam do wszystkich ' Wesołych Świąt :) ' i to samo na TT i FB.
Co dalej mam robić bo na pewno wigilii i bożego narodzenie nie będę mieć ale będę mogła odpocząć.
Siedziałam i oglądałam Tv ale leciały same słabe filmy świąteczne które lecą co roku.
W czasie przeglądania programów dostawałam odpowiedzi od innych.
Nie chciałam być natrętem i nie pisałam dalej tylko podeszłam do okna.
Było biało i nikogo nie było na ulicach tylko światła świeciły się w domach i na ulicach.
Przez chwilę zapatrzyłam się na choinkę stojącą w z boku salonu.
Nie chciałam siedzieć tak bezczynie a więc ubrałam buty, płaszcz i wyszłam z domu.
Płatki śniegu leciały mi na włosy i powoli się roztapiały.
Chodziłam pustymi, zaśnieżonymi ulicami Londynu a dookoła nikogo nie było.
Słyszałam kolędy dochodzące z domów, radosne krzyki dzieci i czuć było potrawy Wigilijne na całej ulicy.
Inni spędzali święta z rodziną a ja chodzę sama bo nie chciałam jechać do głupiej Florydy.
Gdy tak chodziłam i myślałam tak na prawdę o niczym spostrzegłam inną samotną postać.
Był po drugiej stronie ulicy i słabo go widziałam ale gdy tak szłam przed siebie o zaczął iść w moją stronę.
Obraz mi się wyostrzył i to był Louis, ale co on robi tu sam.
Zawsze spędzał je z rodziną a teraz nie wiem.
-Marry co tu robisz sama? - słyszałam zakłopotanie w jego głosie
-Mogłabym spytać cię o to samo. - westchnęłam
-Wolałem zostać w Londynie a ty?
-Też.
Louis nadal szedł za mną, teraz dwa odludki będą chodzić po Londynie w Wigilie.
-Marry ... wiem ,że się powtarzam ale przepraszam za wszystko co ci zrobiłem złego, ja cię kocham i nie chce być z nikim innym.
-Louis a ja nie chce być z tobą z byt dużą krzywdę mi zrobiłeś. - odparłam i chciałam przejść przez ulicę ale poślizgnęłam
-Marry nic ci nie jest?
-Nie ...
-Pomogę ci.
-Nie, poradzę sobie. - próbowałam wstać ale kiedy już prawie wstałam znów upadłam i wybuchłam śmiechem
-Dobra pomóż. - powiedziałam przez śmiech
Gdy pomógł mi wstać przeszłam przez ulicę bez szwanku i dalej trwała cisza.
-Marry wiem ,że mi nie wybaczysz bo to już pewne ale posłuchaj mnie.
-Niech będzie ... - westchnęłam i odwróciłam się w jego stronę
-Kocham cię najbardziej na świecie ale kiedy wyjechałaś niezbyt dawałem sobie radę bez ciebie. Chłopacy wyciągnęli mnie do jakiegoś klubu i poznałem Eleanor, byliśmy kumplami gdy poszliśmy na mecz i trochę się napiłem i ona mnie pocałowała a byłem pijany i odwzajemniłem. W tedy zacząłem się tak dziwnie zachowywać bo nie mogłem ci spojrzeć w oczy po tym co zrobiłem. Nie ważne ile razy potem mnie spławiałaś, nie przestałem cie kochać ani na moment. Jesteś jedyną dziewczyną do której czuje coś tak mocnego, nie mogę normalnie żyć bez ciebie. Ty byłaś powodem do budzenia się kolejnego dnia. Nie mam ochoty nic robić bez twojego udziału bo ja po prostu cię kocham i się załamię jeśli będę musiał żyć dalej bez ciebie.
-Louis ja ... boję się ,że znów mi to zrobisz ... pójdziesz do innej a ja ... znów zostanę sama - łzy leciały mi po policzkach
-Nigdy, nigdy, przenigdy tego znów nie zrobię, nie zostawię cię. Zmienię się dla ciebie ale proszę ...
-Ale nie musisz się dla mnie zmieniać, kocham cię takiego jakim jesteś i nic tego nie zmieni - otarłam łzy lecące mu po twarzy - I nie płacz bo nienawidzę kiedy płaczesz.
-Jakiś spisek masz przeciwko mnie, najpierw uciekasz do lasu a ja nie mogę teraz ty płaczesz a ja nie mogę. Niedługo oddychać mi nie pozwolisz. - zaśmiałam się i się do niego przytuliłam z całej siły
Nie chciałam go puszczać, czułam się bezpiecznie w jego ramionach.
Byłam spragniona tym uczuciem które mógł dać mi tylko Louis.
Po chwili spojrzałam na niego i nasze usta się połączyły w długi, namiętny pocałunek.
Śnieg nadal śnieżył a my pod lampą się całujemy, to musiało słodko wyglądać.
-To Mouis powrócił - powiedział
-Nie mówi się Mouuuuis. Tak jak krowa. - poprawiłam go i zaczęliśmy się śmiać
-To zrobimy sobie sami Wigilie?
-Jasne.
Poszliśmy wolnym krokiem do domu chłopaków.
Jak dawno tak nie byłam i bałam się zobaczyć ten bałagan ale kiedy weszliśmy było czysto, Alelluja nam wszystkim.
-Czysto tu. - odparłam zaskoczona
-Zayn i Liam sprzątali a ja dalej bałaganiłem ,aż w końcu wyrzucili mnie na chwilę z domu aby móc spokojnie posprzątać.
-Cały ty. - westchnęłam
Wzięliśmy płaszcze i poszliśmy do kuchni zobaczyć czy Niall zostawił coś w lodówce zanim wyjechał.
Chyba po wyjeździe Horan'a zrobili zakupy bo byłego tego za dużo.
Udało się zrobić Wigilie z jakiegoś żarcia z lodówki.
W końcu sobie przypomniałam ,że Louis ma dziś urodziny a ja nie mam prezentu!
-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - powiedziałam - Ale nie wiedziałam ,że dziś cię zobaczę i nie mam dla ciebie prezentu. - dopowiedziałam zakłopotana a on mnie przytulił
-Ty jesteś najlepszym prezentem na świecie - to mnie ucieszyło ,że tak myśli
Zaczęliśmy oglądać ' Kevin sam w Nowym Jorku ' nie mogłam wytrzymać ze śmiechu na reakcje Lou kiedy zobaczył gołębie.
Gdy film się skończył graliśmy w Fifę i wygrałam z Louis'em chociaż machałam tylko gałką i klikałam guziki bez żadnego sensu.
-Czekaj tu, za chwilę przyjdę. - przytaknęłam i Louis pobiegł na górę
Po paru chwilach wrócił i trzymał coś w ręce ale nie mogłam zobaczyć bo po chwili schował to za plecy.
-Co tam ukrywasz?
-Zamknij oczy. - tak jak kazał zamknęłam oczy i coś zawiesił mi na szyje - Możesz otworzyć.
Otworzyłam i od razu zobaczyłam na moje szyi naszyjnik który oddałam Louis'owi.
Przytuliłam go z całej siły i pojedyncza łza poleciała ze wzruszenia.
-Kocham cie ... - wyszeptał mi do ucha
-Ja ciebie też - też odpowiedział szepcząc i mnie pocałował
Potem wygłupialiśmy się a o 22:40 postanowiliśmy iść spać chociaż nie chciało nam się.
Poszliśmy do pokoju Louis który był potwornie brudny.
-No co? - spytał patrząc na moją zszokowaną minę
-A nic. - opowiedziałam z ironią w głosie
Louis dał mi jakieś swoje rzeczy abym miała w czym spać i poszłam pierwsza do łazienki.
Potem wszedł Louis a ja zaczęłam sprzątać, zajęło mi to jakieś dziesięć minut.
Usiadłam na łóżku i czekałam ,aż szanowny pan wyjdzie z łazienki.
Trochę to zajęło gdy w końcu wyszedł, rzucił ciuchy gdzieś a ja niego popatrzyłam złowieszczo.
On wystraszony wziął ubrania i włożył do szafki.
Złapał mnie w talli i usadowił na swoich kolanach.
Zaczął obdarowywać moją szyje pocałunkami przy tym powoli ściągać mi bluzkę.
-Louis ja ... nie jestem jeszcze na to gotowa... tyle się działo. - powiedziałam a on się lekko zakłopotał
-Nie to ja przepraszam. Nie musimy tego robić jeśli nie chcesz. - odparł i mnie pocałował
Położyliśmy się na łóżku i zaczęły się przepychanki ,aż ja spadłam z łóżka.
-Coś ci jest? - spytał Louis niewinnie
-Tak
-To dobrze. - odparł szczerząc się
Po chwili spadł koło mnie i zaczął łaskotać.
Po paru minutach przestał bo widział ,że ja już nie wyrabiam w oddychaniu.
O 02:23 poszliśmy spać wtuleni w siebie.

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 52


* Tydzień później *
* Oczami Ruby *

Ten tydzień był najgorszym jaki w życiu przeżyłam.
Marry wygrała jakiś konkurs i nie musi chodzić do szkoły przez drugi semestr ale są z tego minusy.
Zostaje w domu i ojciec się na niej wyżywa, cały czas słyszę jak kłóci się z ojcem .
Nie widziałam jej przez cały tydzień bo siedziała w pokoju.
Jest 02:10 i nie mogę zasnąć bo do północy ojciec nadal wrzeszczał na Marry.
Siedziałam na łóżku i cała się trzęsłam.
Usłyszałam pukanie, serce mi mocniej zabiło.
-Ruby to ja Marry. - ulżyło mi i cicho podbiegłam do drzwi
Otworzyłam je a Marry miałam ,że ma posiniaczoną twarz.
-Boże Marry. - powiedziałam drżącym głosem i ją przytuliłam
-Cicho bo się obudzą, pakuj się szybko.
-Jak pakuj?
-Wyjeżdżamy do Londynu do ciotki bo się tam przeprowadziła.
Posłuchałam się jej i zaczęłyśmy mnie pakować.
Spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i poszłam na dół.
Marry wzięła swoją walizkę i dała mi jeden bilet.
Ubrałyśmy się poszliśmy szybko na lotnisko.
-Ale tera nie będą lecieć. - powiedziałam
-Są nocne loty.
Na lotnisku było wielu nieprzyjemnych typów ale Marry złapała mnie za rękę i poszliśmy.
Gdy siedziałyśmy już w samolocie i spojrzałam na Marry jeszcze raz dokładnie.
Przeraził mnie ten widok, wyglądała strasznie.
Nie mogłam uwierzyć ,że ojciec jej to zrobił.


* Oczami Marry *

Już od przyjazdu rodziców miałam w planach aby się wyprowadzić do Londynu.
Dziś była idealna chwila a więc musiałam ją wykorzystać.
Kiedy wylądowałyśmy była 05:20.
Zamówiłam taxi'ówkę i pojechaliśmy pod dom cioci  Judy.
Zapukałam a po dłuższej chwili otworzyła nam ciotka.
-Boże dziewczyny co w tu robicie, Marry skarbie co z twoją twarzą?
-Wszystko ci jutro opowiemy. Możemy u ciebie tymczasowo zamieszkać?
-Oczywiście chodźcie.
Zaprowadziła nas do pokoi, rozpakowałam się i poszłam spać.
Następnego dnia obudziłam się i od razu poszłam do łazienki wziąć prysznic i ubrać się.

Umalowałam się tak aby moja twarz nie była ,aż tak widoczna i zeszłam na dół gdzie ciotka czekała ze śniadaniem.
-Dzień dobry. - powiedziałam i usiadłam
-Cześć a tera powiedz co się stało.
Wzięłam oddech i opowiedziałam ze łzami w oczach co się stało.
-Boże ...
-Wiem ... nie mogłam uwierzyć ,że mógł mi coś takiego zrobić... - powiedziałam a do kuchni weszła Ruby w tym 

-Hej. - powiedziała radośnie
-Siema. - opowiedziałam z uśmiechem
-Witaj skarbie tu masz śniadanie, ja teraz idę do pracy. Masz Marry zapasowe klucze papa.
-Pa ciociu - powiedziałyśmy obie na raz
-Marry idę dziś do Niall'a.
-Dobra pozdrów go ode mnie.
-Chodź ze mną.
-Nie, zadzwonię do Sam i spotkamy się tu i wszystko jej opowiem ok?
-Jasne to ja lecę papa.
-Siemka.
Skończyłam jeść śniadanie i wróciłam do swojego pokoju.
Wybrałam numer Sam.

* Oczami Sam *

Siedziałam u chłopaków, wszyscy tam byli łącznie z Lou.
Była cisza którą zagłuszył mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz i to była Marry.
-Ludzie Marry dzwoni! - krzyknęłam  i wstałam w łóżka
Dałam na głośno mówiący i powiedziałam chłopakom ,że mają być cicho.
-Hej Sam - powiedziała radośnie
-Siema Marry co tam u ciebie? Gdzie jesteś? Co robisz?
-U mnie źle, jestem w Londynie i z tobą gadam
-W LONDYNIE!?!?!?
-Tak i przyjdź pod adres który ci za ra wyślę - powiedziała smutniej
-Ale czego u kogo jesteś, coś się stało?
-Powiem ci kiedy przyjdziesz ...
-Dobra za chwilę tam będę pa.
-Siema. - i rozłączyła się
-Ale to ma znaczyć źle? - spytał się Zayn
-Nie wiem ale kiedy wrócę to wszystko wam powiem siema.
Wybiegłam z domu chłopaków i dostałam SMS od Marry z adresem..
Biegłam najszybciej jak mogłam, gdy byłam pod drzwiami zaczęłam dobijać się do domu.
Po chwili stanęłam przede mną Marry z pobitą twarzą.
-Boże Marry co się stało?! - krzyknęłam przerażona a ona się do mnie przytuliła i zaczęłam płakać
-Spokojnie powiedz co się stało?
Weszliśmy do środka i wszystko mi powiedziała co się działo w Polsce.
Słuchałam z otwartą buzią, własny ojciec ją pobił.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam.
-Przykro mi Marry, nie wiem co powiedzieć ... - powiedziałam a po policzkach poleciały mi łzy
-Nic nie musisz mówić ... na prawdę ale boję się tera.
-Nie bój się, on ci już nic nie zrobi.
-Zkond wiesz.
-Bo wiem i koniec kropka, może ... twoja ciotka powinna walczyć o prawa rodzicielskie nad wami.
-Nie wiem czy będzie chciała ...
-Zgodzi się bo to dla waszego dobra. - usłyszałyśmy pukanie

* Oczami Marry *

Podeszłam do drzwi i spojrzałam kto to był i to byli moi rodzice.
Przeraziłam się, zamknęłam drzwi i szybko napisałam do Ruby aby nie wracała do ciotki.
-Marry wiemy ,że tak jesteś! - krzyczał mój ojciec
-Marry nie bój się nie wejdą tu.
Po chwili usłyszałam głos ciotki, otworzyła drzwi i weszła do środka.
-Wypierdalać z tond! - krzyknęła ciotka do moich rodziców
Zamknęła im drzwi przed nosem.
-Marry nic ci nie jest?
-Nie ale ciociu mam pytanie.
-Tak?
-Mogłabyś strać się o prawa wychowawcze nade mną i Ruby? - spytałam ostrożnie
-Oczywiście ,że tak. Nie pozwolę abyście mieszkali z tymi psycholami.
-Dziękuje to ja pójdę po Ruby.
-A gdzie była?
-U kolegi
Poprawiłam makijaż i nie było widać ,że mnie pobito.
Wyszłam ostrożnie z domu ale moich rodziców już nie było.
Gdy byłyśmy przed domem chłopaków wzięłam głęboki oddech.
-Powiedz Ruby ,że ja tu czekam ok?
-Spoko.


* Oczami Sam *

-Hej Ruby! - przywitałam się z nią
-Hejka Sam. - przytuliłam ją
-Marry na ciebie czeka. - powiedziałam a oczy chłopaków skierowały się w stronę drzwi
Wszyscy pobiegli oprócz Lou co było zrozumiałe.
Poszłam razem z mini do Marry.
Wyściskali ją ,że chyba nie mogła oddychać i widać było ,że się stęsknili.
-Dobra, dusicie ... - powiedziała a chłopaki ją puścili
-Ruby chodź do domu, musimy z ciotką coś ustalić.
-A co? - spytał Liam
-Powiem ci w domu to siema. - odparłam
-Pa.
Poszli w swoją stronę a ja weszłam do domu chłopaków.
Usiadłam obok Harry'ego a on mnie do siebie przytulił.
-Zmieniła się - przyznał się Liam
-No trochę.
-Kolczyk w języku, proste czarne włosy i jest wyższa mówiąc dokładnie. - powiedział Niall
-Jaki dokładny. - zaśmiałam się
-Widzisz, widzę różne szczegóły. - powiedział zadowolony
-Dobra to mów co ci powiedziała w domu.
-Nie wiem czy powinnam ... ale nie mówcie nikomu nawet nie rozmawiajcie o tym
-Zgoda.
Opowiedziałam i wszystko to co powiedziała mi Marry a ich reakcja była identyczna do mojej
-Że co proszę? - spytał się Zayn
-Własny ojciec ją pobił?
-Tak i uciekła z domu razem z Ruby. - powiedziałam
-Idę się prze wietrzyć. - powiedział Louis na którego cały czas byłam zła
Przez resztę wieczoru rozmawialiśmy o tym.


* Oczami Marry *

Odprowadziłam Ruby do domu i poszłam po spacerować po parku.
Zaczęłam kopać kamień z nudów, myślałam co się tera będzie działo.
Nim się spostrzegłam zobaczyłam pusty plac zabaw, usiadłam na huśtawkach i lekko się bujałam.
Siedząc tak i myśląc co się ze mną stanie zobaczyłam Louis'a.
Serce mocniej zabiło i wspomnienia wróciły.
Zauważył mnie, zaczął biec w moją stronę a ja próbowałam nie płakać.
-Marry wiem co się stało... Możesz mnie nienawidzić ale nie będę się na to patrzył i nawet nic nie mówił.
-Sam wam powiedziała? - spytałam bez emocji patrząc się w ziemię
-Tak ale to dobrze, chcemy ci pomóc ...
-Ale wy nie możecie pomóc.
-Mogłybyście z Ruby zamieszkać u nas by nie nad wyręczać waszą ciotkę - dobrze mówił, ciocia ledwo daje radę z rachunkami i ma jeszcze się nami ale nie miałam tak mieszkać z Lou
-Nie Louis.
-Marry błagam.
-Louis nie dam rady, kiedy tylko słyszę twoje imię to chce mi się płakać. Kochałam cie a ty mnie potraktowałeś jak jednorazową zabawkę i zacząłeś bawić się z inną. - krzyknęłam i pobiegłam do domu
Cała zapłakana poszłam do swojego pokoju i zasnęłam.


czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 51


* Parę dni później *
* Oczami Marry *


Te parę dni minęło w miarę fajne, nauczycielka przyłapała mnie na paleniu i jestem na odwyku.
Prasa tak jak myślałam przyłapała mnie na paleniu, zrobiłam sobie kolczyk w języku i bardzo bolało.
Louis mnie wykończy wiadomościami na TT i FB, i zmieniłam się nie do poznania bo mam czarne proste włosy.
Dziś przyjeżdżają moi rodzice i pewnie będzie wykład ,że jestem złą córką i robię im wstyd.
Wracając do dziś wstałam ale nie martwiłam się szkołą bo dziś sobota!
Powoli poszłam do łazienki i wzięłam prysznic i inne czynności.
Ubrałam się i zadzwoniła Amelia.  

Rozmowa: j - ja ; a - amelia

a-Siema Marry.
j-Hay Ami.
a-Dzwonię bo pytam czy idzieś idziemy na mur?
j-Nie moi starzy przyjeżdżają i będzie kazanie na temat mojego zachowania.
a-Ojojoj współczucie i wiesz co o tobie Liz mówiła?
j-No czym zabłysła?
a-Powiedziała ,że jesteś tylko pustą księżniczką mamusi i tatusia.
j-Niech gada z ręką.
a-Właśnie tak jej powiedziałam ale powiedziała ,że woli już z twoją ręką bo nie chce widzieć twojej brzydkiej mordy.
j-Bo ja jej powiem jaką ona ma mordę.
a-Dobra ja kończę pa.
j-Siemka.
Usiadłam na łóżku i patrzyłam na swoje paznokcie.
Po chwili zeszłam na dół,była tam Ruby i gadała z One Direction z którymi straciłam kontakt.
-Hej Marry. - przywitała się ze mną moja siostra
-Siema.
Dalej siedziała w ciszy, wzięłam sobie jogurt do picia i wróciłam na górę.
Nudziłam się i słyszałam jak Ruby wróciłam do pokoju.
Uderzałam piłką o ścianę gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu.
Nie bałam się co mnie czeka, już tyle przeszłam ,że krzyki rodziców przeżyję.
Co było dziwne nie przyszli do mnie, może nie wiedzą ,że jestem tu albo żadnych kazań nie będzie.
Postanowiłam iść spać ale ta myśl nie dawała mi zasnąć.
Następnego dnia obudziłam się rześko, poszłam wesoła do łazienki.
Wzięłam prysznic i ubrałam się, zeszłam na dół gdzie stali moi rodzice.
 -Hej. - powiedziałam radośnie a oni nie odpowiedzieli
Chyba na serio są źli ale mam to gdzieś.
Zrobiłam sobie śniadanie i zjadłam je.
-Idę na dwór. - powiedziałam
-Nigdzie nie idziesz. - powiedział ojciec
-Ale czemu?
-Czemu to ci powiem czemu. Palisz, tniesz się, zadajesz się z jakimiś gówniarami! - krzyczał mój ojciec
-To nie są gówniarzami! - nie będę jak mysz kościelna siedziała i słuchała jego wrzasków
-Tak bo one cię do tego wciągnęły.
-Zanim je poznałam to już to robiłam i nie zwalaj wszystkiego na nie.
-Zamknij się i słuchaj. Szlaban na wychodzenie na dwór, laptop, tablet, telefon. Od razu po szkole wracasz do domu i będziesz chodziła do szkoły z internatem na drugi semestr
-Cie już całkiem pojebało?!?
-Nie wyrażaj się! Tera ja i matka jesteśmy wytykani palcami bo nasza kochana córunia zachowuje się jak nie powiem kto!
-Bo was tylko to obchodzi! Czy ktoś będzie gadał ...


* Oczami Ruby *

Siedziałam w pokoju zamkniętym na klucz i słyszałam jak ojciec krzyczy na Marry.
Bałam się strasznie ,że coś jej zrobi.
Nagle wszystko ucichło i słyszałam jak ktoś biegnie po schodach do pokoju Marry.
Ojciec krzyczał ,żeby wróciła ale nie wracała.
Przestraszyłam się ,że coś się stało a nie wyjdę z pokoju bo się do mnie przyczepi.
Nie miałam wyboru i musiałam zostać w pokoju i mieć pewność ,że nic się nie stało.

Rozdział 50


* Oczami Marry *

Obudziłam się z myślą ,że to będzie dzień do dupy.
Wstałam z łóżka i poszłam powoli do łazienki, zrobiłam monotonne czynności i ubrałam się.
Wzięłam torbę z książkami i zeszłam na dół gdzie czekała Ruby w tym.

-Idziemy. - powiedziałam i wyszłam z domu
-Ale nie zjadłaś śniadania.
-Nie jestem głodna a tera chodź.
Szliśmy dalej w ciszy, pod szkołami poszliśmy w swoje strony.
W szkole wszyscy się na mnie gapili co było nieprzyjemne a jakieś blondyny trzymały czasopismo plotkarskie i ja na pierwszej stronie.
Dowiedziałam się ,że Magdy nie ma bo się przeprowadziła do Warszawy.
Zostałam sama już całkiem sama, na lekcjach panie się na mnie z obrzydzeniem patrzyły bo chyba też się dowiedziały.
Po szkole nie mogłam i poszłam zapalić, szłam chodnikiem i ludzie znów wytykali mnie palcami.
Patrzyłam dokładnie czy nie ma fotoreporterów bo jak zrobią mi zdjęcia jak palę to mam przerąbane.
Dopaliłam go i spacerowałam dalej, spostrzegłam jakiś mur i postanowiłam na nim usiąść.
Wdrapałam się na niego i znów zapaliłam, zobaczyłam grupę dziewczyn które szły w moją stronę.
-Hej ty jesteś Marry ta była dziewczyna Tomlinson'a?
-Nie twoja sprawa. - odparłam oschle
-Nie wkurzaj się tylko pytam.
-To mogłaś nie pytać.
-Ej ja chce cię poznać bo jak widać jesteś podobna do nas.
-Ja jakoś nie widzę. - po chwili pokazały nadgarstki
-Też ani byli chłopacy nas skrzywdził wiemy co czujesz, jestem Amelia, to Liz i Amanda - przedstawiła wszystkie

-To jesteśmy kumpelami? - zapytała się Amelia
-Spoko, chcecie? - spytałam podając im paczkę
-Nie dzięki jesteśmy na odwyku.
-Co?
-Tak starzy nas przyłapali.
-Mnie pewnie media złapią i będą pisać w każdym kraju. - zaśmiałam się
Dziewczyny usiadły koło mnie na murze i gadałyśmy.
Fajnie się z nimi gadało ale kiedy wieczór nadszedł musiałam wracać.
Pożegnałam je i poszłam na chatę, weszłam do środka i od razu poszłam do mojego pokoju.
Odrobiłam lekcje i poszłam pod prysznic.
Ubrałam na siebie piżamę i zapomniałam włączyć dźwięk w telefonie.
Spojrzałam i ogromna ilość nieodebranych połączeń od Louis'a i SMS'y od niego.
Wszystko usunęłam i zablokowałam go aby nie mógł do mnie wydzwaniać ani pisać.
Położyłam się spać ale przez dłuższy czas nie mogłam spać.




wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 49


 Oczami Marry *


Obudziłam się rano i przypomniałam ,ze dziś szkoła.
Poszłam wolnym krokiem do łazienki i zrobiłam poranne czynności.
Dziś wyprostowałam włosy i ułożyłam je w inny sposób niż zwykle.
Ubrałam się i zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie.
W czasie robienia śniadanie zeszłam Ruby w tym.

-Wyprostowałaś włosy
-Tak a nie mogę
-Jasne ,że możesz i Marry ja nie chce ,żebyś ty i Louis się kłócili - już czułam furie
-Kłótnia? Tą kłótnie wywołał Louis zdradzając mnie z jakąś tanią dziwką! - mówiłam coraz głośniej ,aż krzyknęłam
Bez śniadania wyszłam z domu i poszłam w kierunku budy.
Pod szkołą już wszyscy szeptali kiedy mnie zobaczyli.
Czułam się strasznie, nie mogłam uwierzyć ,że mnie to się dzieje.
W szkole nie było Magdy, jedynego człowieka który mógł mi poradzić i współczuć.
Po szkole  nie chciałam wracać do domu a więc postanowiłam iść do wujka który mógł mi też coś doradzić.
Pod jego domem nie widziałam auta ale na drzwiach była karteczka.
Marry jestem na działce którą wam kupiłem jak chcesz to przyjdź :)
Jak zawsze wie kiedy przychodzę.
Zawróciłam się do mojego starego ulubionego miejsca.
Wchodząc na teren już widziałam wujka na molo, podbiegłam do niego i przytuliłam.
-Cześć Marry.
-Hej wujku.
-Przyszłaś pogadać? - a ja pokiwałam głową na tak i usiadłam obok niego - Chodzi o twojego byłego chłopaka, Louis'a? - a ja znów pokiwałam głową
-Cały czas o nim myślę. - powiedziałam ze szklankami w oczach
-Bo ty go kochasz. - podkurczyłam nogi pod brodę i pokiwałam głową przecząco
-Ja go nienawidzę.
-Tylko tak mówisz ale wiem ,że mu wybaczysz.
-Nie, nigdy w życiu.
-Nigdy nie mów nigdy.
-On zrobił mi za dużo krzywdę... - łzy leciały mi już z oczu
-Ale on cię nadal kocha.
-A ja go nie, mógł nie robić tego błędu.
-On jest młody i głupi. Młodzi ludzie robią błędy a jeśli on jest na dodatek głupi to na prawdę bardzo głupi to tragedia. - zaśmiałam się pod nosem
-Racja był głupkiem ale pozywtywnym głupkiem - odparłam i przypomniałam sobie rzeczy do których jest zdolny
-A więc ty go kochasz, rzad­na tak mocna miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub za­mykać w naj­ciem­niej­szych za­kamar­kach naszych serc, ale ona jest spryt­niej­sza – wie, jak przeżyć.- i znów uśmiech mi zbladł
-Nie, nie kocham i już nigdy nie będę. Nie mów nic na temat tego ,że go kocham.
-Ale wiem ,że jeszcze będzie razem. To drzewo jest dowodem - pokazał na moje i Louis'a drzewo które zruciło już prawie całkowicie liście - Będzie stało puki ktoś go nie zetnie a ty będziesz go kochać puki nie umrzesz
-Nie chce go kochać, nikogo i niczego - powiedziałam ze smutkiem
-Są ta­cy, którzy uciekają od cier­pienia miłości. Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać, ni­komu służyć, ni­komu po­magać. Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Za­myka się w sobie.
-Będę smutna, przygnębiona i co z tego? Nikt mnie nigdy nie kochał.
-On cię nadal kocha.
-Gdyby mnie kochał to by mnie nie zdradził a tera idę do domu bo nie chce słuchać jak gadasz mi wymyślone historie ,że go kocham. - powiedziałam i poszłam
Ta rozmowa mi nie pomogła ani nie rozchmurzyła tylko jeszcze bardziej zdołowała.
Czułam się jeszcze gorzej bo zawsze wujek miał racje ale w tym musiał się pomylić.
W domu nie było Ruby i dobrze, nie chciałam znów jej tłumaczyć gdzie byłam.
Weszłam do pokoju i próbowałam odrobić lekcje ale nie mogłam się skupić.
Wkurzyłam się i poszłam na balkon i zapaliłam.
Poczułam ulgę, palenie dawało poczucie spokoju.
Niedługo paczka mi się kończyła a więc trzeba wytrzasnąć nową.
Ruby mówiła ,że ktoś ją zmuszał do palenia a więc spytam tą dziewczynę z klasy mojej siostry.
Dopaliłam skręta i wzięłam gumę do żucia aby nie śmierdziało mi z buzi.
Przebrałam się w stare ciuchy i dokończyłam odrabianie lekcji.
Zeszłam na dół i oglądałam telewizje gdy przyszła Ruby.
-Gdzie byłaś? - spytałam
-U chłopaków w hotelu - powiedziała a ja się nie odzywałam
-Spoko. - odpowiedziałam a ona usiadła koło mnie
-Marry Louis jest załamany, proszę chociaż z nim porozmawiaj.
-Mam dość! - krzyknęłam wstając z łóżka
-Wszyscy dziś mi mówią ,że albo go kocham albo mam z nim porozmawiać. Mam go w dupie i przestańcie mówić przy mnie na jego temat! - wrzasnęłam i pobiegłam do pokoju
Zamknęłam pokój na klucz i usiadłam na podłodze.
Teraz do końca życia ludzie będą w wmawiać ,że Louis jest w dołku i ,że nadal mnie kocha.
Chciałam przestać o tym myśleć a więc przebrałam się w piżamę i zasnęłam.  

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 48


* Oczami Marry *

Minęło już cztery dni od kiedy się obudziłam.
Dziś lekarz mnie wypisuje ze szpitala, jak się cieszę!
Szpitalu było strasznie nudno kiedy byłam sama, nie było w sali Tv ani radia.
Nadal nie chce widzieć Louis'a na oczy, zrobił mi największą krzywdę na ziemi.
Ubrałam się i wzięłam swoje rzeczy.

Kiedy wychodziłam z sali zobaczyłam Ruby, Sam, Demi i Alex.
-Hay! - podbiegłam do nich i mocno przytuliłam
Każda odpowiedziała tym samym, wyszliśmy ze szpitala.
Spojrzałam i zobaczyłam auto chłopaków a w nim Louis'a i resztę.
Stanęłam w miejscu i popatrzyłam na moje nadgarstki owinięte bandażem.
-Idę na piechotę - powiedziałam sucho i poszłam dookoła
-Czekaj, odwieziemy cię - powiedziała Sam
-Nie będę w jednym aucie z Louis'em! - odparłam nie patrząc się za siebie
One zrezygnowane poszły do auta, czułam się źle ale one mogły to przewidzieć ,że nie pojadę razem z nimi.
Szłam gdy podjechał ich wóz, szyba się schowała i pokazała się twarz Niall'a.
-Wchodź do auta proszę Marry.
-Nie, lubię sobie trochę pospacerować.
-Ale masz cały kawał do domu, wchodź.
-Nie mam zamiaru.
-Masz zamiar. - kłócił się ze mną Horan
-Odczepcie się ode mnie! - powiedziałam i pobiegłam
W końcu stanęłam i popatrzyłam się w niebo.
Nade mną były ciemne chmury, będzie padać.
Nie chciałam wracać do domu, szłam ulicami i w pewnym czasie zaczął padać deszcz.
Nie miałam kaptura ani parasola ale deszcz mi nie przeszkadzał.
Właściwie lubię chodzić w deszczu, wtedy nie widać łez ...
Łzy leciały mi na samą myśl o moim byłym, nie chciał wyjść z mojej głowy.
Zauważyłam jakiegoś dressa z mojej szkoły, palił a mnie ciągnęło do tego.
-Dasz zapalić? - spytałam kiedy podeszłam do niego
-Jasne - powiedział i dał mi jedną paczkę i zapalniczkę
-Dzięki.
Odeszłam od niego i poszłam do jakiegoś tunelu, wyciągnęłam jednego papierosa i zapaliłam.
Włożyłam go do ust i wciągnęłam, spaliłam pół paczki i zrobiło mi się lżej.
Było późno i Ruby będzie się martwić a więc postanowiłam wracać do domu.
Schowałam paczkę do torby aby Ruby nic nie zauważyła.
Pod domem wzięłam oddech i weszłam do domu, nikogo na dole nie było i nigdzie nikogo nie było.
Pobiegłam szybko na górę i wspomnienia wróciły ale było coś inaczej, szczątki ramki i zdjęcie były gdzie indziej.
Od razu wyczułam perfumy Louis'a, więc był w moim pokoju ... cudownie.
Spojrzałam do łazienki i już nie było kałuży krwi  na szczęście.
Wzięłam jakieś pudełko i włożyłam tam wszystko co było związanie.
Napisałam na pudełku jego imię czerwonym flamastrem i dałam je pod łóżko.
Jedyne zdjęcia jakie miałam w pokoju to były i z Harry'm, Sam, Demi, Zayn'em, Alex, Niall'em i rodziną.
Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam tableta, weszłam na fb i znowu wszędzie te zdjęcie.
Łzy zaczęły lecieć dlatego szybko się wylogowałam.
Zalogowałam się na TT i był post Louis'a: Zrobiłem ostatnio dużo złego osobie którą kocham nad życie, pewnie mi tera nie wybaczy tak samo jak ja sobie nie wybaczę. Ale niech pamięta ,że ją kocham ... 
Łzy które leciały zaczęło ich przybierać.
Wyłączyłam tableta i usłyszałam dzwonek do drzwi.
Otarłam łzy i zeszłam na dół, otworzyłam drzwi a za nimi stał Lou.
Mówiłam sobie w myślach nie płacz, tylko nie rozpłacz się mu przed twarzą.
-Czego - powiedziałam i spojrzałam w ziemię
-Marry ja nie chciałem tego zrobić, tylko ciebie kocham
-To w dziwny w sposób to okazujesz
-Marry ja przepraszam, obiecuje ,że już nigdy ci tego nie zrobię
-Tak mi nie bo nie to już nie obchodzi - nagle wpadła mi do głowy pomysł - Poczekaj
Wbiegłam do pokoju i wyjęłam naszyjnik z pudełka, biegłam spowrotem na dół.
-Proszę daj to Eleanor - odparłam i dałam mu to
Zamknęłam mu drzwi przed nosem, poszłam do salonu i położyłam się na sofie.
Patrzyłam się w sufit bez celu z 20 minut gdy przyszła Ruby.
-Hej Ruby.
-Gdzie byłaś?
-Na spacerze.
-Gdzie.
-W krainie czarów. - powiedziałam z ironią
-No mów gdzie.
-W Zakopanym.
-Dokładnie.
-A co cię to w ogóle interesuje?
-Bo jesteś moją siostrą.
-To moja sprawa gdzie byłam.
-Dobra ale chce ci pomóc a ty mnie odtrącasz.
-Pomóc? - spytałam i podniosłam się - Ty chcesz mi pomóc przyprowadzając Louis'a aby mnie podwiózł do domu? To dzięki za taką pomoc.
Pobiegłam do pokoju i zamknęłam się na klucz.
Po co ja żyję jeśli nikt nie może mi pomóc.
Ten świat nie potrzebuje takiej idiotki jak ja ale nie będę powtarzać próby bo znowu Ruby mi przeszkodzi.
Ubrałam się w piżamę i położyłam się spać.

Rozdział 47


* Oczami Louis'a *

Przez następny tydzień Marry nie obudziła się.
Lekarz powiedział ,że za dwa dni się obudzi a minęło siedem.
Siedzę przy niej dzień i noc, nie wychodzę z jej sali.
To jedynie moja wina, byłem idiotą.
Co widziałem w Eleanor, tera siedzę obok jej łóżka i trzymam ją za rękę.
Gdy na nią patrzę to chce mi się płakać.
Nigdy sobie tego nie wybaczę.


* Oczami Marry *


Myślałam ,że już nie żyję.
Kiedy straciłam przytomność szłam przez ciemny tunel a dookoła wspomnienia chwil z Louis'em.
Przez sen słyszałam wszystkie ich rozmowy, jak Sam wrzeszczy na Louis'a jak Louis się tłumaczy.
Na końcu tunelu było światło ale po chwili zgasło.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam ,że jestem w sali szpitalnej.
Spojrzałam w lewo, był tram zegarek który pokazywał godzinę 04:10.
Popatrzyłam się w drugą stronę i zobaczyłam Louis'a jak śpi.
Wyglądał słodko kiedy spał i spojrzałam na moją rękę i trzymał mnie dość mocno za nią.
Widziałam u niego kilku dniowy zarost, czy on tu przesiedział te dni kiedy ja byłam nieprzytomna.
Pomyślałam, przecież przez niego tu jestem i szybko wzięłam rękę.
Przewróciłam się do niego plecami i zasnęłam znów.
Rano leniwie otworzyłam oczy i poraziło mnie słońce.
Nadgarstki mnie strasznie bolały, bałam się ,że Louis nie śpi a więc starałam się nie ruszać.
W końcu pomyślałam ,że nie mogę uciekać przed nim całe życie.
Co było dziwne co dopiero tera zauważyłam ,że jestem odwrócona w stronę Louis'a.
Do pokoju wszedł lekarz który mógł mnie uratować.
Pytał czy się obudziłam a odpowiedzi Louis'a nie słyszałam, otworzyłam oczy szerzej i poczułam jak głowa mi pęka.
-Marry ... - powiedział Louis a ja trochę się podniosłam
-Dobrze proszę ,żeby pan wyszedł na chwilę - Louis posłusznie wyszedł z pokoju - Dobrze ... dość długo pani się nie budziła
-Tak ile? - spytałam słabym głosem
-Cały tydzień, a tera ile widzi pani palców? - spojrzałam na rękę doktora
-Trzy
-Dobrze czy coś cię boli?
-Nadgarstki i głowa
-Dobrze za chwilę pielęgniarka da ci leki i za cztery dni będziesz mogła wyjść ze szpitala
-Dobrze dziękuje
-A tera niech ten chłopak wejdzie. Pilnował cię przez cały czas - powiedział lekarz z uśmiechem
Po chwili wszedł nieśmiało Louis, a za nim pielęgniarka.
-Dobrze kochana proszę weź to i popij - powiedziała niska blondynka a ja ją grzecznie  posłuchałam - To tera głowy wam nie zawracam
Wyszła a ja nie patrzyłam się Louis'a a ten powoli usiadł na swoim miejscu.
-Marry ... to moja wina.Przepraszam cię ... Byłem idiotą ,że ci to zrobiłem - mi zabrakło języka w gardle i nie mogłam nic powiedzieć
-Ja cię kocham i już nigdy nic takiego ci nie zrobię ... nigdy cię nie skrzywdzę
-Tak samo mówiłeś, nigdy cię już nie zranię Marry a tera co - powiedziałam głośnym szeptem
-Wiem ... jestem najgorszym chłopakiem na świecie ale ty mnie pokochałaś nie zwracając uwagi na moje wady. Tera chcę cię odzyskać... zrobię wszystko dla ciebie
-Ale ja nie chce ,żebyś już cokolwiek robił... już za dużo zrobiłeś a tera wyjdź
-Marry ...
-Powiedziałam ,że masz wyjść - powiedziałam głośniej i spojrzałam na niego
Oczy miałam pełne łez, kiedy tak mówił ,że mnie kocha to bolało jeszcze mocniej bo wiedziałam ,że kłamie.
Matka raz mi powiedziała, że jak chłopak zdradza to nigdy nie kochał swojej dziewczyny.
-Po prostu zostaw mnie w spokoju, wyjdź z tond, z mojego życia i nie wracaj
Louis wyszedł z pokoju i zostałam sama, spojrzałam na swoje nadgarstki do których przyczepione były kroplówki.
Tera zdałam sobie sprawę ,że wolałabym nie żyć.
Tera nie pozwolę ,żeby ktokolwiek mnie zranił.
Zawsze to ja byłam ofiarą którą wszyscy mieli w dupie to tera role się zamienią.
Rozmyślając tak do pokoju weszły Ruby, Sam, Demi i Alex.
-Boże Marry - powiedziała Ruby i przytuliła mnie
-No hej co tam? - spytałam beztrosko
-Dobrze od kiedy się obudziłaś - powiedziała Demi
-To miło - odparłam i zaśmiałam się
Rozmawiałyśmy do końca dnia bo dziewczyny musiały iść do hotelu a Ruby do domu.
Zostałam sama, znowu.

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 46


* Oczami Louis'a *

-Lecimy - powiedziałem
-Gdzie znowu kurwa? - spytał Harry
-Do Polski i mam w dupie wasze komentarze. Jeśli chcecie to lećcie ze mną albo nie
Byłem największym idiotą na świecie.
Zraniłem tak Marry ,że tera mogę jej już nigdy nie zobaczyć.
Wbiegliśmy z domu i wsiedliśmy do auta.
Po drodze zamówiłem prywatny samolot.
Nie zwracałem uwagi na czerwone światła, wyprzedzałem każdego.
Chciałem jak najszybciej być przy Marry i ją przepraszać w nieskończoność ale wątpiłem ,że ona mi wybaczy.


* Oczami Ruby *

Chodziłam w kółko i obgryzałam paznokcie z zdenerwowania.
Lekarze nic nie chcieli nic powiedzieć, wychodzili i wchodzili do sali Marry.
Doktorzy cali pomazali krwią, zrobiło mi się słabo a więc usiadłam na krześle.
Po chwili przyszli rodzice i zaczęły się pytania.
-Boże Ruby co się stało z Marry - panikowała zapłakana mama
-Nie wiem nikt nic nie chce powiedzieć - powiedziałam bezradnie i mama zaczęła rozmawiać z wujkiem
Po 15 minutach w końcu wyszedł lekarz i podszedł do nas.
-Państwo są rodzicami tej dziewczyny? - spytał lekarz w średnim wieku
-Tak, co z nią? - spytał ojciec
-Jej stan jest stabilny ale strasznie się wykrwawiła. Na razie jest nieprzytomna bo dość głęboko pocięła sobie łyży około centymetra. Na szczęście dziewczyna z nią była pomogła jej i zadzwoniła dość szybko po pomoc.
-Ale wyjdzie z tego - spytałam
-Tak, za max cztery dni powinna się obudzić - co to znaczy powinna się obudzić
-Możemy ją zobaczyć? - spytała matka
-Tak ale nie za długo - powiedział lekarz a moi rodzice weszli bo ja nie dałam rady
Nie chciałam patrzeć na nią w takim stanie, usiadłam na krześle i zadzwoniła Sam.
Rozmowa j-Ja  s-Sam

j-Tak Sam
s-Ruby w jakim szpitalu jesteście?
j-Szpital Powiatowy imienia doktora Tytusa  Chałubińskiego na ulicy Kamieniec 10
s-Dzięki, niedługo będziemy
j-Jak będziecie?
s-Normalnie lecę z chłopakami i dziewczynami ale jak czuje się Marry
j-Lekarz powiedział ,że jej stan jest stabilny, bardzo dużo się wykrwawiła i na razie jest nieprzytomna.
s-A kiedy się obudzi?
j-Powiedział ,że na cztery dni powinna się obudzić
s-Jak powinna?!
j-Też się zastanawiam
s-Dobra ja kończę pa
j-Cześć
Rozłączyła się a po paru minutach wyszli rodzice.
Ojciec poszedł zapalić a mama wywietrzyć się i zostałam sama z wujkiem.
-Ruby wiesz czego to zrobiła a więc powiedz mi
-To przez chłopaka ... - powiedziałam patrząc się w ziemię - Widziała na Twitterze jak on się całuje z inną i się załamała ...
-Ten Louis o którym mi opowiadała? - a ja pokiwałam głową na tak - Właśnie mówiłam mi ,że on się dziwnie zachowywał w ostatnim czasie
-Tak ... on tu przyleci z resztą.
-Co, on ma jeszcze czelność tu przylatywać?
-Nie wiem ale będzie musiał mieć dobre wytłumaczenie z tej całej akcji
Czekaliśmy i w końcu było już późno, wujek Tom musiał już iść bo jutro ma pracę a rodzice też poszli bo muszą jeszcze zmusić swojego szefa aby mieli urlop.
Weszłam do jej pokoju, ten widok był przerażający.
Ona cała blada z kroplówką przyczepioną do ręki.
Usiadłam obok niej na krześle i chwyciłam jej rękę.
Była godzina 02:39 a ja nadal nie mogłam zasnąć.
Usłyszałam krzyki na korytarzu, podniosłam głowę i zobaczyłam jak do pokoju wbiega Sam i staje w progu.
Łzy zaczynają jej lecieć z oczu i powoli podchodzi do mnie.
Siada koło mnie i przytula się do mnie.
-Spokojnie wyjdzie z tego - powiedziałam z nadzieją w głosie
-A jeśli nie ... - nadal szlochała
-A gdzie reszta? - spytałam odchodzą od tematu
-Na korytarzu bo nie możemy wszyscy wejść
-Acha to ja pójdę i niech ktoś wejdzie
-Jak chcesz - powiedziała a ja wyszłam powoli z pokoju
Wychodząc zobaczyłam wszystkich łącznie ze zdrajcą Louis'em.
Westchnęłam i bez słowa poszłam się wywietrzyć.
Nie mogłam siedzieć tam ze wszystkimi, czułam najbardziej obrzydzenie do Louis'a za to co zrobił.
A mówił ,że ją tak kocha itp. a tera co?
Teraz zrozumiałam ,że chłopacy to świnie bez serca.
Było zimno ale nie chciałam przechodzić znów obok Tomlinson'a.
Siedziałam tam i myślałam co będzie dalej bo z pewnością wszystko się zmieni.
-Nie jest ci zimno? - usłyszałam głos Niall'a który wychodził z budynku z moim płaszczem
-Trochę ale nie chciałam wracać po niego - wzięła m od niego płaszcz i ubrałam
-Wszystko będzie dobrze z Marry prawda? - spytał Niall a ja westchnęłam i popatrzyłam w ziemię
-Nie ... nie wiem Niall naprawdę - po policzku popłynęły mi łzy
-Spokojnie nie płacz - odparł i wytarł moje morke policzki
-Ale wszystko się spieprzyło, najpierw wyjazd tutaj a tera moja siostra może nie przeżyć - wydusiłam
-Na pewno przeżyje
-Z kond wiesz, lekarz powiedział ,że powinna się obudzić. Powinna! - Niall złapał mnie w ramionach i popatrzył się na mnie
-Czy Marry chciałaby ,żebyś teraz panikowała lub płakała. Nie, masz być silna i wierzyć ,że wszystko będzie dobre. - ja pokiwałam głową
-Tak ,żeby odskoczyć od tematu. Chłopacy się jeszcze nie rozszarpali? - spytałam bo chodziło mi o Louis'a i resztę
-Nie wiem ale Zayn poszedł zapali a ja jestem tu. Liam pilnuje Harry'ego i Lou.
-Harry?
-Tak najbardziej chciał dowalić Louis'owi w samolocie ale Sam powiedziałam ,że nie warto - westchnął
-Ale czemu to zrobił?
-Spytałem go w samolocie a on powiedział ,że nie wie. Obwinia się tera
-I słusznie
-Może wejdźmy do środka już?
-Zgoda
Weszliśmy do środka na atmosfera się zagęściła momentalnie.
Usiałam najdalej od reszty i gniotłam w ręku jakąś kartkę.
Przez całą noc tylko to robiłam i nikt nie powiedział ani słowa.

niedziela, 31 marca 2013

Wielkanoc !

Mówi zając do baranka,

jak piękna ta pisanka,

wtem z jajeczka wyszła kurka,

nastroszyła swoje piórka.

Teraz biega, głośno krzyczy

,że WESOŁYCH ŚWIĄT CI ŻYCZY.

Wszystkiego najlepszego od ' Na ta '.

:)


sobota, 30 marca 2013

Rozdział 45


 Oczami Marry *


-Już dość pomogłaś ... tera kończę, muszę się pozbierać
Rozłączyła się a ja upadłam na łóżko i patrzyłam w sufit.
-Czemu kurwa wszystko się pieprzy ... - szepnęłam
Nie miałam ochoty nic na ten temat czytać dziś ale jutro zobaczę.

Następnego dnia obudziłam się i zaczęłam szykować, ubrałam się i zjadłam śniadanie.
Pomyślałam ,że może Harry coś napisał na ten temat przeprowadzki na TT.
Otworzyłam go i znowu wiadomości od fanów 1D ale tym razem w wiadomościach były linki.
Otworzyłam jeden i to zobaczyłam mnie zniszczyło, gorzej już nie mogło.
To był link do zdjęcia jak Louis całuje się z inną.  

Wzięłam laptopa i rzuciłam go w bok.
Zerwałam z szyi naszyjnik i rzuciłam go pod łóżko, na szyi miałam zadrapania po naszyjniku z których leciało trochę krwi.
Serce połamało się na małe kawałki, kochałam go najbardziej na świecie a ten z jakąś inną dziewczyną.
Kopnęłam z całej siły szafkę i upadłam na ziemię.
Z półki spadło nasze zdjęcie, spojrzałam na nie i walnęłam je pięścią .
Szybka się rozbiła a ja miałam rozwaloną rękę, wzięłam kawałki ramki ze zdjęcie i rzuciłam je w bok.
Ze szczątków ramki wyleciała żyletka, nie chciałam tego dłużej ciągnąć, wzięłam ją i mocno ścisnęłam w ręce robiąc głębokie rany.
Wbiegłam do łazienki i podwinęłam rękawy.
Zrobiłam szybkie, głębokie dwa cięcia na nadgarstkach.
Zrobiło mi się lepiej na moment ale po chwili zaczęłam widzieć czarne kropki.
Upadłam na ziemię na z nadgarstków leciał strumień krwi, zanim straciłam przytomność usłyszałam krzyk Ruby.


* Oczami Ruby *

Usłyszałam jakiś stukot w pokoju Marry ale nie przejęłam się ale gdy usłyszałam to drugi raz pobiegłam do niej do pokoju.
W pokoju zobaczyłam jej zdjęcie z Louis'em rozwalona na kawałki i laptopa.
Weszłam do łazienki i zobaczyłam przerażający widok, Marry leżała na ziemi i miała podcięte nadgarstki.
Krzyknęłam na cały głos, podbiegłam do niej i pierwsze co zrobiłam to porwałam moją bandame na dwie części i mocno związałam na jej nadgarstkach.
Zadzwoniłam po karetkę która przyjechała po 5 minutach.
Weszłam do karetki i czekałam ,aż dojedziemy.
Karetka jechała na sygnale bardzo szybko a lekarze cały czas przy niej stali.
W szpitalu zadzwoniłam do wujka Tom'a i do rodziców.
Zadzwoniłam do Sam bo nie wiedziałam już gdzie.
-Sam, Marry podcięła sobie żyły - powiedziałam przerażona
-Jak, czemu? - spytała przerażona
-Nie wiem ale chyba chodzi o Louis'a bo było ich zdjęcia rozbite na podłodze, spróbuj się czegoś dowiedzieć ja będę cie informować na bieżąco
-Dobra ale jaki jest jest stan
-Znalazłam ją kiedy była nieprzytomna i nie wiem ale mocno krew jej leci, dobra kończę pa
Czekałam gdy przyjechał wujek dopytywał się lekarzy co się stało ale nic nie powiedzieli.
Bałam się ,że Marry się wykrwawi.


* Oczami Sam *

Przerażona weszłam na TT bo tam zawsze coś pisze i wszędzie są zdjęcia jak Louis całuje się z inną.
Zakryłam usta ręką bo nie mogłam uwierzyć w to co widzę i od razu znalazłam ją na TT.
Eleanor Calder, wyszłam z domu i pobiegłam do chłopaków.
Pod domem zaczęłam pukać i po chwili otworzył mi Harry.
-Co się stało Sam - spytał a ja się do niego mocno przytuliłam
-Marry się pocięła ... - wyszłam z jego ramion i weszłam do domu
-Jak Marry się pocięła!? - spytał przerażony a ja widziałam miny innych którzy byli w salonie
-Jak pocięła? - spytał Louis a ja chciałam go zabić
-Tak co? Nic nie mówi ci Eleanor Calder? Jeśli nie to ci kurwa mać pokarze na Twitter'rze bo wszędzie są zdjęcia jak całujesz się z tą suką! - krzyknęłam i nie miałam siły tylko usiałam na kanapie
-Co ty kurwa zrobiłeś? - spytał Zayn
-Proszę macie, nie mogę po prostu na to patrzeć - powiedziałam i rzuciłam telefon na stół - Jeśli ona zginie to ty kurwa podzielisz jej los!
Harry przytulił mnie z całej siły a ja do niego i nie chciałam go puszczać.
Groźba rzucona Louis'owi nie była kłamstwem ale obietnicą która może się spełnić.


piątek, 29 marca 2013

Rozdział 44


*Tydzień później *
*Oczami Marry *

Ten tydzień był najgorszym mojego życia.
Louis zaczął mnie ignorować, kiedy do niego dzwoniłam to on nie odbierał, mówiłam mu kocham cię a ten odpowiedział od niechcenia.
Ale pamiętam jeszcze rozmowę z wujkiem Tom'em, powiedział ,że to będzie źle w tym tygodniu ale nie wiedziałam ,że aż tak źle.
Dziś sobota i chce sobie to z nim pomówić na skype bo powiedział ,że nie przyjedzie do mnie bo ma za dużo planów na weekend.
Wstałam i udałam się do łazienki, wzięłam prysznic i ubrałam się.

Wzięłam laptopa i idealnie się składa ,że Louis był dostępny.
Zadzwoniłam do niego ale tym razem odebrał.

-Cześć Marry nie mogę gadać na razie - powiedział a mi już chciało się płakać
-Louis muszę z tobą porozmawiać teraz
-Dobrze jak musisz
-Mam tylko jedno pytanie
-Jakie
-Czy mnie kochasz? - spytałam całkowicie poważnie
-Co to za pytanie, jasne ,że tak
-Jakoś tego nie okazujesz
-Wiem, że w ostatnim czasie źle cię traktowałem ale cię kocham całym sercem
-To czego się tak zachowywałeś przez ostatni tydzień?
-Nie ważne ... - zakłopotał się
-Właśnie ,że ważne. Mów tera
-Nic nie będę mówił
-Powiesz tera - miałam szklanki i nie dawałam rady już udawać twardej
-Nic nie powiem i koniec kropka - łzy poleciały po policzkach a ja popatrzyłam się w bok i wytarłam je
-To dobrze nie mów - powiedziałam i wiedziałam ,że tuż cały mi się już rozmazał
-Nie płacz skarbie
-Skończ już i tyle - powiedziałam i wyłączyłam się
Zamknęłam laptopa i wybuchłam płaczem.
Czemu on mi to robi?
Wie ,że mnie to rami a ten nadal zachowuje się jak świnia.
Uspokoiłam i zadzwoniła Sam, nie wiedziałam czego chce ale odebrałam.
Rozmowa j - Ja s - Sam

j-Halo?
s-Marry ... - Sam płakała jak ja przed chwilą
j-Sam co się stało?
s-No bo Harry ...
j-Tak?
s-Wyjeżdża z Taylor do Nowego Yorku
j-Co?
s-Tak za chwilę mają samolot i będą tak mieszkać
j-Dziewczyno biegnij i powiedz mu co czujesz
s-Co?
j-Tak szybko zanim samolot odleci! - krzyknęłam


* Oczami Sam *

Wyłączyłam się i od razu wybiegłam z domu.
Po drodze przestałam płakać, biegłam jak nigdy przedtem.
Gdy byłam  pod lotniskiem pobiegłam pod samolot który miał lecieć do Nowego Yorku.
Zobaczyłam Harry'ego jak miał właśnie wchodzić do samolotu.
-Harry! - krzyknęłam
-Sam! - odkrzyknął gdy mnie zobaczył - Co ty tu robisz?
-Harry chciałam cię pożegnać i coś ci powiedzieć ...
-Tak? - wzięłam oddech
-Kocham cię Harry - powiedziałam i pocałowałam go w policzek
Uciekłam po pocałunku, wbiegłam do jakiegoś parku który był najbliżej lotniska.
Usiadłam na ławce i zaczęłam znowu płakać, patrzyłam w telefonie na nasze zdjęcia.
Przy szóstym zdjęciu zadzwoniła Marry.
Rozmowa j-Ja m-Marry

j-Halo
m-I co? - spytała a ja spojrzałam do góry gdzie leciał ich samolot
j-Polecieli ...
m-Ale powiedziałaś
j-Tak i uciekłam
m-Przykro mi ... nie wiem jak ci mogę pomóc?
j-Już dość pomogłaś ... tera kończę, muszę się pozbierać

Rozłączyłam się i siedziałam tak jeszcze przez parę minut, później poszłam do domu.

Następnego dnia nie miałam na nic ochoty a najbardziej na pójście do szkoły ale jedna wstałam i poszłam wolnym krokiem do łazienki.
Umyłam się a potem ubrałam i zeszłam na dół do kuchni. ( bez kapelusza )
Zjadłam śniadanie i wyszłam na dwór bo nie miałam zamiaru iść do szkoły.
Wszędzie widziałam zakochane pary chodzące za rękę.
Poszłam do parku w którym wczoraj wylewałam żale.
Usiadłam na tej samej ławce i znów oglądałam nasze zdjęcia.
Pojedyncza łza poleciała po policzku i spadła na ekran komórki.
Wytarłam ją i popatrzyłam na kolejną parę która szła przede mną.
-Samantha - usłyszałam za sobą głos, odwróciłam się i zobaczyłam Harry'ego z walizką.
Szybko odwróciłam wzrok i schowałam telefon do kieszeni.
Usiadł koło mnie a ja nadal patrzyłam się z ziemię.
-Chciałem cię spytać ... czy to co powiedziałaś zanim wyleciałem to prawda ... czy mnie kochasz
Nie mogłam wydusić ani jednego słowa chociaż otwierałam już usta.
Odwróciłam twarz i inną stronę.
-Proszę odpowiedz - prosił Harry i ujął moją dłoń
-Tak - wykrztusiłam - Kocham cię od pierwszego spotkania tylko tak mówiłam ,że cię nie kocham bo nie chciałam przy innych mówić. Ale wiedziałam ,że ty mnie nie kochasz i nie chciałam się wysilać ale kiedy się dowiedziałam ,że wróciłeś do Taylor to coś we mnie pękło.
Marry powiedziała ,żebym zanim wyjedziesz powiedziała ci co czuję i to zrobiłam ...
-Ale Sam ja ciebie też kochałem ale ty powiedziałaś ,że ty mnie nie to poddałem się ... ale tera wiem ,że ty mnie... - spojrzałam na niego i widziałam jego szmaragdowe oczy, dołeczki i ten uśmiech.
Harry ujął moją twarz i pocałował mnie ... ach jak długo na to czekałam.
Nie mogłam uwierzyć ,że mnie to właśnie spotyka.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy Harry wziął i włosy za ucho i spojrzał na mnie.
-Sam zostaniesz moją dziewczyną?
-Już dostałeś odpowiedź - i znów go pocałowałam
Po chwili postanowiliśmy ,że odprowadzimy Harry'ego i potem mnie.
Chłopaki w domu byli zachwyceni tym ,że Harry wrócił.
Powiedział ,że ja jestem jego dziewczyną i oczywiście chłopacy gratulowali mi i dziewczyny też.
Harry mnie odprowadził i od razu powiedziałam Marry o całym zdarzeniu.
Była zachwycona i ja też.
Ten dzień był boski jednym słowem.

Rozdział 43


* Oczami Marry *

Obudził mnie rano mój pies i kot bo obaj zaczęli mnie lizać po twarzy.
-Nie chce mi się iść do szkoły, dajcie mi jeszcze trochę pospać - błagałam ale nie zrozumieli
Wstałam i dopadł mnie skurcz w nodze.
Pokuśtykałam do łazienki, zrobiłam wszystkie czynności i ubrałam się.

Zeszłam na dół i spojrzałam na temperaturę, -5 czyli nie pogoda dla mnie.
Zaczęłam robić sobie śniadanie i zeszła Ruby w tym, wzięła sobie miskę i zaczęła robić płatki.

-Siema sis - przywitałam ją
-Hejo
To jedynie sobie powiedzieliśmy przed pójściem do szkoły.
W szkole na drugiej przerwie przechadzałam się z Madziką po parterze gdy zobaczyliśmy jakiś plakat.
-Wybierzemy w pod koniec semestru wybierzemy jedną najlepszą osobę z klasy która nie będzie musiała uczestniczyć w drugim semestrze szkolnym.
-Ja!!! JA MUSZĘ!!! POJADĘ DO LONDYNU SZYBCIEJ!!! - krzyczałam jak opętana
Przez resztę lekcji słuchałam pilnie i robiłam notatki.
Wróciłam do domu i musiałam odrobić lekcje.
Postanowiłam ,że nie powiem reszcie o tym.
Gdy może wygram to będą mieli niespodziankę gdy zobaczą mnie pod drzwiami z walizką.
Siedziałam na necie i grzebałam coś w google gdy zadzwonił Harry.
-Siema - przywitałam się z nimi
-Hejka! - przywitali mnie wszyscy z entuzjazmem oprócz Louis'a
-Co tam u was?
-A u nas spoko a u ciebie?
-Git - rozmawialiśmy tak przez dwie godziny i widziałam ,że Lou nic nie mówił i był z złym nastroju
Pożegnałam się z chłopakami o 22:10 ale oni chcieli przedłużać bo u nich jest dopiero 21:10.
Byłam zaskoczona złym nastrojem Louis'a ale pewnie jest zmęczony.
Nie mogłam spać a więc miałam dziwny pomysł.
Ubrałam na siebie bluzę Louis'a i jakieś stare dżinsy.
Poszłam na strych, otworzyłam drzwi i weszłam na dach.
Siedziałam na dachu i patrzyłam w gwiazdy, myślałam o mnie i Lou.
Marzyłam co będzie za 5, 10 lat i wszystko mnie przerażało.
Powiedział mi ,że z rokiem na rok robi się coraz bardziej pojebany a więc będzie śmiesznie.
Na dach weszła moja kotka, wzięłam Pusię na ręce i głaskałam za uchem.
-Pusia ... dziś Louis dziwnie się zachowywał. Nie wiem o co mogło mu chodzić ale bałam się go o to spytać - zaśmiałam się pod nosem - Rozmawiam z kotem, jebnięta jestem
Siedziałam tak jeszcze 20 minut i wróciłam co łóżka spać.


Rozdział 42


* Oczami Marry *

Dziś miał być koncert chłopaków, siadając na łóżku zobaczyłam Milusia.
-Witaj słonko, boże jak ja dawno cię nie widziałam - powiedziałam i podrapałam psa za uchem a ten wesoło zaszczekał
Oprócz dawania mu jedzenia i picia każdego ranka i wieczoru mało się nim zajmowałam.
Wstałam z łóżka i podskoczyłam do łazienki, umyłam się i ubrałam.

Zeszłam z Maluchem na rękach do kuchni.
Położyłam go na ziemi i dałam każdemu jeść.
Kończąc swoje zawsze śniadanie przychodziła Ruby i tak stało się i dziś.

Siema Marry
-Hejka a nie mówiłam ci ale dziś jest koncert chłopaków w Paryżu i będziemy go oglądać o 17:00 a więc przyjdź od razu do domu
-Spoko
Dojadałyśmy śniadanie i poszłyśmy do szkoły, po drodze spotkałyśmy Magdę.
Powiedziałam jej o dzisiejszym koncercie One Direction a ta mi przypomina ,że dziś jest test z polskiego.
Polski był na ostatniej lekcji a więc przez wszystkie lekcje i przerwy wkuwałam.
Napisałam na 3- ale znając życie będzie mniejsza ocena.
Po szkole od razu do domu i odrabiać lekcje.
Ruby była już w domu bo kończyła wcześniej, odrobiliśmy razem i o 16:40 zasiadłyśmy przed laptopem.
Czekałyśmy ,aż Live się włączy i równo o 17 się włączył.
Chłopacy wyskoczyli na początek z piosenką Kiss You.
Razem z Ruby śpiewałyśmy tą piosenkę i robiliśmy ruchy rękami na siedząco.
-Witamy Paryż - krzyknął po francusku Harry gdy piosenka się włączyła a tłum oszalał
-Ładne miasto i takie romantyczne - westchnął Zayn
-Tak a więc chodź ze mną na wieżę Eiffla - powiedział Harry przytulając mulata
-To nie dzięki - powiedział i odsunął się a Harry udawał ,że płacze jak dziecko
-Tera zaśpiewamy piosenkę ,żeby Hazzy nie płakał - powiedział Louis a jego głos mnie najbardziej ucieszył
-Live While Were Young! - krzyknęli wszyscy na raz
Chłopacy zaśpiewali tą piosenkę zajebiście tak jak zawsze.
-Tera pytania od fanów - oznajmił Niall i z tyłu na wielkim ekranie pojawił Twitter
-Dobra pierwsze pytanie od lola123 Czy zrobicie gwiazdę? dobra kto pierwszy? - spytał Zayn
-Ja! - krzyknął Louis
-Dobra potrzymam mikrofon
-Tera Louis zrobi rozgrzewkę - mój chłopak zaczął się rozciągać i po chwili zrobił gwiazdę a ja zaczęłam piszczeć i klaskać
-I co umii się - powiedział Lou gdy Zayn oddał mu mikrofon
Reszta też zrobiła gwiazdę i fanki piszczały tak samo jak my w pokoju.
-Kolejne ... od IloveOneDirection piękna nazwa - powiedział Liam - Czy Marry i Ruby to oglądają? Wow dobra co mogą zrobić jeśli oglądają?
-Napisz na tw do Lou jeśli jesteście - powiedział a ja wzięłam telefon i szybko weszłam na twittera
Napisałam do Lou ,że oglądam a mój twitt od razu pokazał się na ekranie a publika pisnęła.
-A więc dziewczyny z nami są, hej skarbie - przywitał mnie Louis a ja napisałam siemka :)
-Ok to tera piosenka - powiedział Harry
-What Makes You Beautiful - krzyknęli
Reszta koncertu przeszła cudownie i dziwnie z wygłupami chłopaków.
Na koniec Louis zadedykował mi Back For You a mi zrobiło się ciepło w środku.
Koniec koncertu a Louis od razu napisał mi SMS
(pogrubiona czcionka to SMS'y )
-Jak było? 
-Idealnie :3
-Na pewno ci się podobał?
-TAK! Zajebiście było!
-Tak chłopacy i ja cieszymy się!
-Tęsknie :(
-Ja też i to nie wiesz jak bardzo
-Chyba mogę niestety ...
-Kocham cię <3
-Ja ciebie też :*
-Kończę kochanie bo musimy jeszcze porobić z zdjęcia z fanami. Pozdrawiamy was!
-A my was. Pa

Smutno mi było kończyć pisanie ale była 21:36 i byłam zmęczona cały czas siedzą przed laptopem.
Ruby poszła do siebie a ja wzięłam prysznic i poszłam śnić o powrocie do Londynu.


Rozdział 41


* Oczami Marry *


Obudziłam się rano, westchnęłam ze smutkiem bo nie ma Lou.
Wstałam ze smutkiem poszłam potykając się o własne nogi do łazienki.
Zrobiłam wszystko co zawsze robiłam i ubrałam się. ( bez torebki )

Zabrałam torbę szkolną i zeszłam na dół gdzie siedziała smutna Ruby w tym.

-Hej, co jest? - spytałam i usiadłam obok niej
-Nie mogę wybrać ...
-W tym ci nie pomogę ale chce wiedzieć jak było u kumpeli i czemu tak późno przyszłaś?
-Zasiedziałam się a ty? Co robiłaś.
-Louis do mnie przyjechał
-CO!?!?!? I DO MNIE NIE ZADZWONIŁAŚ!!!
-Sorry ale przesyła ci pozdrowienia.
-Dobra a tera do szkoły
-Już - nie byłam głodna i poszłam do szkoły z pustym żołądkiem
Pod szkołą zobaczyłam jak Madzika na mnie czeka.
Pomachałam jej a ta przybiegła do mnie.

-Hay Marry - powiedziała radośnie
-Hejo
-Co tam u ciebie?
-A nic a u ciebie?
-Michał nie daje mi spokoju
-Czego?
-Cały czas dopytuję się o ciebie a ja mu mówię kurwa wyjdź  z tond i nic ci o niej nie powiem
-I dobrze powiedziane
-I mam pytanie bo nic nie powiedziałaś mi o swoich starych znajomych z Londynu i o swoim chłopaku
-Ach ... ale nie piszcz, nie krzycz i nie mów nikomu
-Dobrze obiecuję
-Na stówę?
-Obiecuje
-Bo ja się przyjaźnię z One Direction - wydusiłam
-Jaja se ze mnie robisz? - spytała z ironią ale mogłam się spodziewać takiej odpowiedzi
-Pokarzę ci zdjęcia na dowód - wzięłam fona i wyszukałam naszych zdjęć
Pokazałam jej zdjęcia najpierw z Harry'm, Niall'em, Liam'em, Zayn'em i na koniec z Louis'em.
Patrzyłam się na to jak na coś nieprawdopodobnego.
-I co? Ale mów nikomu.
-Ok ... a więc to ty jesteś naprawdę ta Marry która chodzi z Lou
-Tja ... fotoreporterzy niestety
-Ja pierniczę - pisnęła cicho
-Nie mówisz nikomu
-Przecież obiecałam a ja dotrzymuję obietnic
-No ja mam nadzieję
Pogadaliśmy jeszcze do dzwonka i poszliśmy do klasy.
Po powrocie do domu niestety musiałam odrobić zadanie z polskiego z którego jestem najgorsza.
Odrobiłam zadanie i włączyłam laptopa i Sam była aktywna więc do niej zadzwoniłam

Rozmowa J - ja S - Sam

-Siema kochanie - przywitałam się do mojej smutnej przyjaciółki
-Hej
-Co cię smuci?
-Harry wrócił do Taylor!!! - wybuchła płaczem
-Nie płacz ... zobaczysz ,że on z nią zerwie jak z każdą po max 3 miesiącach
-Tak ale tych trzech miesięcy nie wytrzymam!!!
-Dasz rade nie wiem ale może ... flirtuj z nim ... no nie wiem ... - mówiłam bezradnie
-Nie dam rady ... ledwo na niego patrzę i mam jeszcze z nim flirtować?
-To był mój pomysł tera ty coś wymyśl
-Nie mam żadnych pomysłów, jak widzę ... jak oni się obejmują to mi się chce rzygać
-To normalne
-Ach dobra ja kończę, muszę lekcje odrobić bay
-Siemson
Wyłączyła się a ja nie chciałam siedzieć bezczynie.
Wzięłam deskę i wyszłam na dwór, jeździłam sobie po osiedlu nucąc Kiss You.
Poczułam jak ktoś na mnie wpada i dzięki temu upadłam na tyłek.
-Przepraszam ... Marry - to był Chris
-Boże Chris ... dzięki za ból tyłka, naprawdę nie musiałeś
-To twoje poczucie humoru
-No wiem, a ty co tu robisz?
-A ty?
-Zapytałam pierwsza
-Dobra a więc nudziło mi się ale nie spodziewałem się ,że spotkam piękną Marry - nazywał mnie tak kiedy byliśmy jeszcze razem ale tera niezbyt mi się to podoba
-Mi się też nudziło i nie spodziewałam się ,że dzięki temu będę miała siniaki na tyłku
-Jeszcze raz przepraszam, jeździmy razem?
- ... Jasne - powiedziałam po namyśle
Jedynych dwóch rzeczy jaki się bałam to: ,że fotoreporterzy zrobią zdjęcia nam i Lou sobie coś pomyśli i ,że przez Chris'a złamię nogę.
-I mam pytanie, czego przeprowadziłaś się do Polski
-A jak myślisz?
-Tęskniłaś za mną?
-Ty nie zapominaj ...
-Tak wiem masz chłopaka a właściwie kto to? Znam go ?
-Nie wiem czy znasz ale może kojarzysz nazwisko Louis Tomlinson?
-Coś tak ... jeden z One Direction ale nie możesz z nim chodzić on jest od ciebie o 5 lat starszy i on jest gwiazdą
-To cię zdziwię ,że jest i mamy to w dupie ,że jestem od niego młodsza
-Bym się z tobą tera kłócił ale nie będę tego robić
-To dobrze ...
-Wracając do pytania czego się tu przeprowadziłaś?
-Moi starzy stracili pracę i musieliśmy się przeprowadzić, strasznie to przeżywałam. Opuszczenie 1D i Sam było najtrudniejsze
-Boże ... Sam!
-Tak Sam, pamiętam wojnę na papier toaletowy ...
-Nie kończ tego ... błagam - zaczęłam się śmiać
-Albo musztarda w bucie
-Cicho!
-Dobra ... ale słodko się o mnie kłóciliście ... kiedy miałam iść z tobą na randkę to się Sam wtrącała ,że nie idę z nią do centrum handlowego
-Ja wygrywałem, ale Sam nadal się walczy o swoją przyjaciółkę?
-Nie ma jeszcze czwórkę chłopaków z którymi się bawi
-To tam macie zabawę
-Tak i w weekend Lou mnie odwiedził
-Tak ... super - wymamrotał pod nosem
-I widział nasze zdjęcia kiedy ty mnie odprowadzałeś
-A on na to co? - spytała zaciekawiony
-Nic ... bo on mi ufa a ja mu
-Związek idealny - powiedział z ironią
-Zazdrościsz?
-Zazdroszczę mu ,że ma ciebie - powiedziała a ja się mocno zaczerwieniłam
-Czerwienie się
-Wyglądasz słodko jak się czerwienisz
-Przestań bo będę jeszcze bardzie czerwona
-Nieeeee ... - złapała mnie i zaczął łaskotać
-Przestań ... Chris wiesz ,że nie lubię łaskotek!
-Wiem ... ale ja lubię
Próbowałam wziąć jego ręce ale byłam wyczerpana z tego śmiechu.
-Błagam!!! - krzyczałam jak opętana
-Wiesz za co - przypomniała mi się, musiałam go pocałować
-Nie - powiedziałam stanowczo - Mam chłopaka i nie zrobię tego, puść mnie
-Dobrze ja się tylko droczę - puścił mnie
-Dziękuje tera muszę lecieć bo jutro szkoła niestety, papa
-Bay piękna - pocałował mnie w policzek i pojechał
Gdy byłam dalej od niego szepnęłam CZEGO ZAWSZE MUSICIE MNIE CAŁOWAĆ!!!
Wróciłam do domu i poszłam spać.







wtorek, 26 marca 2013

Rozdział 40



* Oczami Marry *

Następnego ranka obudziłam się sama, bałam się ,że to był tylko sen ale nie, to była jawa.
Zobaczyłam walizkę Louis'a i jego śpiew w kuchni.
Z bananem na twarzy poszłam do łazienki i zrobiłam poranne czynności potem ubrałam się w to.

Zeszłam na dół gdzie mój skarb robił śniadanie.
-Witaj kocie - przywitałam go
-Witaj księżniczko - powiedział i pocałował mnie na dzień dobry - Spodnica ... ,aż mnie świerzbi ,żeby coś zrobić
-Nie idź z tymi rękami - nakazałam gdy jego ręce zbliżały się do mojej spódnicy
-Dobrze ale wyjeżdżam dziś o 20:30 i chce się tobą nacieszyć
-Nacieszysz się po śniadaniu
-Dobrze i masz śniadanie które zrobiłem specjalnie dla ciebie - powiedział i pocałował mnie w nos
-Dziękuje - zaczęłam zajadać jajecznice - I właśnie wasza trasa koncertowa
-Właśnie nie będziemy mogli się widzieć przez te parę miesięcy - powiedział smutny
-Tak i dzwonić chociaż będziecie
-Właśnie ,że nie bo cały dzień będą próby i rozumiesz ale kiedy będziemy mieli dnie wolne dzwonię o każdej porze
-Tak rozumiem - powiedziałam zawiedziona
-Ej ... nie martw się jeszcze się zobaczymy, nie wyjeżdżam na zawsze - powiedział i podniósł mój podbródek do góry
-Tak wiem ale tęsknić będę
-Ja też - już mieliśmy się pocałować gdy zadzwonił telefon
Louis odebrał i był jakiś zaskoczony, ciekawe kto dzwonił.
Po zakończeniu rozmowy Louis patrzył się na telefon przez chwilę.
-Kto to był?
-Paul i powiedział ,że nie będzie trasy koncertowej
-Jak nie będzie? - spytałam zaskoczona
-Tak powiedział ,że odwołali ale będzie tylko jeden koncert w Paryżu
-Kiedy?
-W Środę
-Szkoda ,że nie będzie trasy
-Ale będę mógł do ciebie przyjechać na kolejny weekend - powiedział uradowany
-Jej! - krzyknęłam i wskoczyłam mu na kolana a ten zaczął mnie całować po szyi robiąc na niej malinki   - Louis ogól się bo drapież
-Przepraszam ,że pani taka delikatna ale tera jestem zajęty - wziął mnie na ręce i położył nas na kanapie w salonie
-Mówię serio Louis idź się ogół  - powiedziałam błagalnym głosem
-Dobrze ale ty tu leżysz bez ruchu ok?
-Dla ciebie wszystko - poszedł na górę pędem i wrócił gdzieś tak za 5 minut
-Już dobrze jest?
-Chodź muszę się przekonać - ten z bananem na twarzy podszedł i zaczął całować mnie w policzek - Jest dobrze ale może zrobimy piknik?
-Piknik moja księżniczka powiada? Cudowny pomysł - zszedł ze mnie i poszliśmy brać jedzenie do koszyka.
Spakowaliśmy koc a Louis wziął moją gitarę i poszliśmy wolnym krokiem do naszego miejsca, w czasie drogi zaatakowały nas fanki i Louis dał im autografy i dawał robić sobie zdjęcia z nimi a co było dziwne ze mną też chcieli.
Około 20 minut później wszyscy się rozeszli a Louis dał mi rękę na ramie i szliśmy dalej.
Był jeszcze atak fotoreporterów ale jakoś się z niego wyrwaliśmy.
Kiedy byliśmy na naszym miejscu rozłożyliśmy koc i położyliśmy przekąski na kocu.
Usiedliśmy i przyszła mi na myśl pewna myśl.
-Louis
-Tak
-Lubisz Taylor?
-Co?
-LUBISZ TAYLOR? - spytałam powoli i wyraźnie
-Nie
-Czego?
-Jest wredna i egoistyczna a co lubisz ją?
-Nie bo nie wiem jaka jest na prawdę i się pytam
-To mówię ci ona nie lubi Kevina
-Nie! - powiedziałam zaskoczona

-Tak i mówi ,że Harry ma zakaz zadawania się z Sam
-To przesadziła
-I z tobą też ma się nie zadawać ale wtedy to się wkurzyłem
-Dziękuje za obronę moje imienia
Rozmawialiśmy jeszcze około godziny 18:35 zaczęliśmy się zbierać.
Wróciliśmy do domu i oglądaliśmy telewizje, potem Louis poszedł po walizkę.
Weszliśmy do auta i dałam Louis'owi kluczyki bo strasznie chciał prowadzić.
Dojechaliśmy na miejsce i pożegnałam się z Louis'em.
-Pa kocie, kocham cie - powiedziałam i pocałowałam go
-Do zobaczenia księżniczko - poleciało mi parę łez smutku kiedy samolot ruszył ale musiałam wracać.
Wróciłam do domu i nadal Ruby nie było w domu, nie przyjechałam się tym bo jest dość duża ,żeby się o siebie zadbać.
Poszłam do łazienki, umyłam się a potem przebrałam się w piżamę.
Położyłam się do łóżka które było przesiąknięte zapachem mojego kochanego, najdroższego Louis'a.




Rozdział 39


*Trzy dni później *
* Oczami Marry *


Obudziłam się jak każdego dnia smutna, tęsknie z kolejnym dniem po za Londynem i moimi przyjaciółmi.
Byłam zła bo na Facebook'u znalazłam stronkę ,,Polska Hejtuje One Direction''.
Kiedy to zobaczyłam zaczęłam płakać ze złości, jak tak można ale nie mogłam długo o tym myśleć bo muszę skupić się na Ruby i jej kolegach ze szkoły
Najbardziej się bałam ,że ona zacznie palić lub pić.
Nie chciałam o tym myśleć a więc poszłam wolnym krokiem do łazienki.
Zrobiłam poranne czynności i poszłam się ubrać.

Obcasy i ja, ciekawe co by powiedziała Sam na ten widok.
Zeszłam na dół i było cicho, Ruby spała u koleżanki jakieś Roksany do niedzieli którą znałam bo jej mamę poznałam kiedy się wprowadziliśmy i wiedziałam ,że Roksana nie pali ani tp.
Zrobiłam sobie śniadanie i usiadłam przed telewizorem, mieliśmy polsko-brytyjskie programy i bardzo się cieszyłam ,że mogę wiedzieć co się dzieje w Londynie.
Włączyłam i nic fajnego nie leciało, w końcu usłyszałam coś o 1D.
Zostawiłam i zaczęłam oglądać ich wywiad, Louis widziałam był smutny a reszta miała sztuczne uśmieszki.
-Pierwsze pytanie, co z waszą trasą światową?
-Eee ... tak rozpocznie się 1 Listopada - to za prawie dwa tygodnie się zacznie - Będzie przerwa świąteczna a potem ciąg dalszy trasy - powiedział Liam
-Będzie trwała do 8 maja - dopowiedział Niall
-Tera pytanie o Marry ... - Louis szybko podniósł wzrok na reportera
-Tak? - spytał
-Ostatnio nie jest z wami widywana bo przeprowadziła się do Polski a dokładnie do Zakopanego - ale zkond wiedział?
-Tak ... - cały czas odpowiadał Lou
-Jest widziana w grupie wielu adoratorów jak donoszą polskie prasy - Louis się jakby obudził i patrzy na reportera zaciekawionym wzrokiem
-Niech pan mówi dalej - powiedział mój skarb
-Ale Marry nie zwraca na nie całkowitej uwagi, ale była ostatnio widziana z jakimś chłopakiem. Jak donoszą prasy odprowadził dziewczynę do domu i pocałował w policzek - zatkało mnie całkowicie
Dobra racja Chris mnie odprowadził i pocałował ale zrobiłam mu awanturę po tym, między nami nic nie ma.
-Doprawdy - powiedział obojętnie
-Tak
-Urzekła mnie pana historia ale ja ufam Marry i wiem ,że ona mnie zdradzi tak ja ją - powiedział zadowolony a mi zrobiło się ciepło na sercu
-Dobrze pytanie do Harry'ego, co cię łączy z niejaką Samantha'ą? - zaczęłam się śmiać
-Nic - przestałam na słowa Harry'ego które powiedział obojętnie
-Jak nic, ostatnio coraz częściej cię z nią widywano
-Tak ale to tylko przyjaciółka właściwie ja mam dziewczynę - przybliżyłam się do ekranu i spojrzałam uważnie na Harry'ego
-Kto to jest?
-Dokładnie wróciłem do starego związku
-Czy chodzi o Taylor Swift? - on tylko pokiwał głową na tak a ja zakryłam usta dłonią
-A jeśli mówimy już o związkach, Liam co do Demi ...
-Tak?
-To samo pytanie co do Harry'ego, co cie z nią łączy?
-Przyjaźń
-Tylko?
-Tylko
-Ok i ostatnie pytanie jeśli chodzi o Marry czy za nią tezknicie? - wszyscy zaczęli się przekrzykiwać ,że tak, oczywiście
-Dobrze rozumiemy - powiedział roześmiany reporter
Hazzy wrócił do Taylor?
Czego, przecież ona jest wredna, myśli tylko o sobie i jest apodyktyczną, pustą blondyną.
Moje przemyślenia przerwał dzwonek, podeszłam i otworzyłam drzwi.
Stał tak Louis we własnej osobie, podskoczyłam i przytuliłam go z całej siły.
W mojej głowie wszystko wybuchło, nie mogłam myśleć o jednej rzeczy.
Łzy szczęścia zaczęły lecieć mi z oczu, nie mogłam uwierzyć ,że on tu jest.
Znowu był przy mnie mój kochany, tęsknota paliła mnie od środka kiedy go nie było.
-Witaj księżniczko - słowa wypowiedziane z jego ust dawały większe szczęście niż cokolwiek innego
-Cześć, nie wiesz jak tęskniłam - powiedziałam nadal nie odrywając się od niego i coraz bardziej zaciskając uścisk
-Wiem ja też, pomyślałem ,że cię odwiedzę na weekend
-Jesteś cudowny, kocham cie
-Ja ciebie bardziej
-Nie prawda
-Prawda - oderwałam się od niego i połączyliśmy nasze usta w pocałunek
Był długi i namiętny, tęskniłam za tymi jego ustami, znowu poczułam ten żar w sercu.
-Wchodź do środka bo nas paparazzi złapie - powiedziałam odrywając się od niego
-Niech to uwiecznią, wszyscy zobaczą jak cię kocham
-Dobrze ale nie będziemy stać na progu
-Niech ci będzie ale z tobą to nawet na Antarkdyde
-Nie ... za zimno - powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać
Weszliśmy do środka a Lou powitały zwierzaki, tak dawno go nie widziały jak ja a więc też się stęskniły.
Tommo przywitał każdego z nich i poszliśmy na górę, będzie miał ze mną pokój bo nie wytrzymam jeszcze jednej nocy bez niego.
-To co robimy? - spytał
-Zabrać cię do mojego miejsca?
-Oczywiście
-To chodź - wzięłam telefon i wyszliśmy z domu
Louis i ja trzymaliśmy się za rękę i przez cały czas śmialiśmy się.
Był też bardzo zdziwiony ,że mam obcasy bo ja nie noszę takich butów.
Teren wokół jeziora był ogrodzony i mama zostawiła mi klucze, mogliśmy być sami bo wujek Tom wyjechał do Krakowa na dwa dni.
Weszliśmy a Louis'a zatkało, szliśmy ścierzką i doszliśmy do molo.
-Ślicznie tu - powiedział siadając na molo
-Wiem i cały ten teren tylko dla nas - powiedziałam i przytuliłam się do niego
-Widzę ,że nosisz - powiedział i pokazał na naszyjnik od niego
-Jasne ,że tak. Codziennie go noszę od kiedy mi go dałeś - położyliśmy się na plecach i patrzyliśmy się z niebo
-Marry?
-Tak
-Powiedz kim był ten koleś ...
-O którym dowiedziałeś się z wywiadu
-Tak a zkond wiesz?
-Leciał w telewizji za nim przyszedłeś i to był Chris mój były
-Spoko
-I dziękuje ...
-Za co?
-Za to ,że mi ufasz
-Jasne ,że ci ufam bo wiem ,że mnie nie zdradzisz
-I ja wiem to samo o tobie
-Właśnie eee ... - przestraszyłam się, czy on mnie zdradził
-Tak
-Zdradziłem cie z Kevinem! - krzyknął i odwrócił się ode mnie
-Wiedziałam ,że prędzej czy później mi to zrobisz - powiedziałam udając ,że płaczę
-Przepraszam - odparł powstrzymując śmiech
-Nic się nie stało - powiedziałam
-Nie jesteś zła?
-Nie, wiedziałam ,że to zrobicie - zaczęliśmy się śmiać
-Harry jest smutny bo nie ma się na kim żartować
-Mi też jest smutno bez nich a najbardziej za pustą lodówką i docinkami Zarry'ego - zaśmiałam się  - I mam jeszcze jedno pytanie
-Tak?
-Kim była Jess - bałam się odpowiedzi nie wiem czemu
-Acha wiedziałem ,że kiedyś się spytasz. A więc założyłem się tam tego dnia z Harry'm ,że będę udawał ,że Jess to moja dziewczyna
-A nie była?
-Nie, przecież ci mówiłem ,że cię pokochałem kiedy cię tylko zobaczyłem
-No przecież
-Właściwie Jess jest homoseksualistką
-Acha
-A więc nie musisz się martwić ,że ona ci mnie zabierze
-To dobrze
Wstaliśmy z mola bo trochę już nas tyłki bolały od twardego siedzenia.
-Mam pomysł - powiedział Louis - Masz jakieś ulubione drzewo tu?
-Tak ten duży dąb - pokazałam mu je
Wziął mnie za rękę i podeszliśmy do dębu, jego pień miał dziurę która wyglądała jak serce.
Wciągnął z kieszeni scyzoryk i wyrył na drzewie nasze imiona w sercu i ... rysunek marchewki.
Po skończeniu podeszłam do niego i przytuliłam go.
-I co podoba ci się?
-Bardzo a najbardziej marchewka
-Kiedy będzie ci źle to przyjdź tu, to jest tylko nasze miejsce - wziął moją dłoń i przyłożył na wyrytym napisie
Usiedliśmy obok drzewa i leżałam w jego ramionach, śmiałam się z wygłupów Louis'a.
-Marry robimy randkę w domu?
-Jasne ,że tak - bałam się do czego wyobraźnie Lou doprowadzi
-To idziemy czy zostajemy jeszcze chwileczkę.
-Jeszcze chwila - pocałowałam go
Całowaliśmy się przez blisko  5 minut i w końcu poszliśmy do domu.
Louis powiedziała ,że mam się iść przygotować a ten wszystko załatwi.
Weszłam posłusznie do mojego pokoju i zaczęłam szperać po szafie, po chwili wybrałam ten zestaw.

-Louis mogę wyjść? - krzyknęłam do chłopaka
-Jeszcze chwila skarbie - odkrzyknął a ja usiadłam na łóżku i czekałam.
Po dłuższej chwili przyszedł Louis.
-Pięknie wyglądasz jak zawszę - powiedział i pocałował mnie
-Dziękuje a ty jak zawszę uroczy
Zeszliśmy na dół gdzie panowała atmosfera półmroku.
-Co wymyśliłeś?
-Film ,,Poznaj moich rodziców'' a potem kolacja przyrządzona przez szefa kuchni wielkiego, niesamowitego i pięknego Louis'a Tomlinson'a - powiedział z bananem na twarzy
-Mogłeś też powiedzieć ,że jest bardzo skromny i ma seksi tyłek - powiedziałam łobuzersko a ten tylko mrukną jak kot
Usiedliśmy i zaczęliśmy oglądać, film był ultra śmieszny.
Śmialiśmy się przez cały film ale gdy w końcu nadszedł koniec byłam czerwona ze śmiechu.
-Dobry film wybrałeś - powiedziałam kiedy się już uspokoiłam
-Wiem bo jestem najlepszy wybieraniu komedii
-Właśnie widać, a tera kolacja
-Tak to do kuchni - weszliśmy do kuchni i Louis założył fartuch i czapkę kucharską - Będę potrzebował seksownej pomocnicy kto chętny?
-Nie wiem czy taką tu znajdziesz - powiedziałam zawiedziona
-Niestety ale ty musisz wystarczyć
-Wiesz co miły jesteś - powiedziałam zła
-Żartowałem, jesteś najseksowniejszą dziewczyną na świecie - powiedziała i zaczął całować mnie po szyi
-Stop Lou tera gotujemy - mówiłam a ten nie przestawał, naprawdę nie chciałam ,żeby przestał - Louis ...
-Czekaj próbuje czy będziesz dobrym drugim deserem - zaśmiałam się a ten zaczął całować mnie w usta - Jesteś idealnym deserem ale tera bierzemy się za główny, później cie zjem do końca
-Miło wiedzieć - założyłam fartuch i związałam włosy w niedbałego koka
-To robimy coś własnego, coś fantastycznego!
-Boję się
-Spokojnie nie spalę ci kuchni ... może
-Louis!
-Dobrze to zrobimy Tort Pavlova
-Co?
-Tort Pavlona
-Nie znam
-A ja tak, najpierw robimy beze
Wziął wszystkie przybory i operował moimi rękami od tyłu stojąc bardzo blisko mnie.
Daliśmy wszystko do miski a potem do mixera, większość zawartości miski wylądowała na fartuchach ale ok.
Daliśmy resztę składników i przy dawaniu mąki była wojna i byliśmy cali biali, potem dalej mixowaliśmy.
Na blaszkę pokrytą papierem ściernym nałożyliśmy bezę, uformowaliśmy bezę i uśmieszek a potem włożyliśmy do piekarnika.
Czekając ,aż się upiecze Louis narysował mi wąsy bitą śmietaną a ja mu okulary.
Kiedy wyciągnęliśmy bezę była przypalona ale mieliśmy to gdzieś i zaczęliśmy dekorować ją bitą śmietaną i owocami.
Wyglądało strasznie to moja pierwszy Tort Pavlona i przy tym robiłam to z Louis'em a więc nie mogło wyjść dobrze.
-Chyba nie będziemy tego jeść? - spytałam cała brudna od składników Tortu
-Nie ale spokojnie - zadzwonił dzwonek - Idealnie - podszedł i to był jakiś dostawca
Louis mu zapłacił i wrócił z pięknie wyglądającym Tortem.
-I tak to powinno wyglądać ale dobrze jak na twój pierwszy raz
-Dziękuje a tu masz zapłatę za lekcje - wzięłam od niego tort i położyłam na blacie
-To chce zapłatę
-Dobrze ale zamknij oczy - zrobił to posłusznie a ja wzięłam butelkę wody i wylałam na na twarz
-Oooo doigrałaś się - powiedziała i wziął stary tort
-Ale są plusy, nie masz już brudnej twarzy - za późno dostałam tostem w twarz
Wytarłam sobie oczy i wzięłam drugi tort i rzuciłam w twarz Louis'owi.
Śmialiśmy się sami z siebie, wziął trochę tortu z mojej twarzy i spróbował.
-Nie jest zły - powiedział a ja spróbowałam ,, jego twarzy ''
-Twój jest pycha
-A tera daj buzi - powiedział i mnie pocałował
To był bardzo słodki pocałunek, kończąc pocałunek złapał mnie za tyłek.
-Louis'ie Tomlinson'ie co Harold Styles z tobą zrobił?
-On nic ale ty pobudzasz mój zwierzęcy temperament - powiedział - Tańczymy?
-Tera?
-Acha
-Zgoda
Tańczyliśmy nawet nie wiem co bo Louis wymyślił coś dziwnego.
-Louis co my tańczymy?
-Nie wiem, improwizacja
-Widać - złapał mnie i upuścił na dół
Nie bałam się ,że Lou mnie puści bo mu ufałam, zaczął mnie całować.
Nadal mieliśmy torty na twarzach i musiało to dziwnie wyglądać.
-Kocham cie - powiedział Louis przerywając pocałunek
-Ja ciebie też - i kontynuowaliśmy pocałunki -Dobra koniec bo musimy się umyć z naszego deseru
-Ale nie dokończyłem jeszcze ciebie
-Później dokończysz
-Czy to propozycja?
-Zbok z ciebie
-No co
Śmiejąc się sprzątaliśmy kuchnie, potem poszliśmy na górę.
Louis skorzystał z łazienki z pokoju obok a ja z mojej.
Ubrałam piżamę i wyszłam z łazienki, w pokoju czekał już Louis w samych spodniach dresowych.
Usiadłam koło niego i mocno go przytuliłam, on się położył a ja nadal byłam wtulona w jego klatkę piersiową.
-Louis?
-Tak kochanie?
-A czego Harry wrócił do Taylor?
-Nie wiem ale Sam się od tam tego dnia zmieniła
-Jak zmieniła?
-Jest smutna, mało się odzywa i nie przychodzi do nas
-Powiem ci coś ale nie mów Harry'emu ani nikomu
-Obiecuje
-No bo ona kocha Harry'ego i jest tera w rozsypce bo on wrócił do Taylor
-Wiem co czuje - ziewnęłam bo byłam strasznie śpiąca - Nie wiedziałem ,że cię tak nudzę
-Nie głuptasie ... - kolejny ziew - Jestem śpiąca i tyle
-To dziecko idzie spać
-Już - przykryliśmy się kołdrą i Louis mocno wtulił mnie w siebie
-Dobranoc skarbie - powiedział
-Dobranoc Lou
Czułam ,że w końcu będę mogła się porządnie wyspać kiedy Louis jest przy mnie.