poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 47


* Oczami Louis'a *

Przez następny tydzień Marry nie obudziła się.
Lekarz powiedział ,że za dwa dni się obudzi a minęło siedem.
Siedzę przy niej dzień i noc, nie wychodzę z jej sali.
To jedynie moja wina, byłem idiotą.
Co widziałem w Eleanor, tera siedzę obok jej łóżka i trzymam ją za rękę.
Gdy na nią patrzę to chce mi się płakać.
Nigdy sobie tego nie wybaczę.


* Oczami Marry *


Myślałam ,że już nie żyję.
Kiedy straciłam przytomność szłam przez ciemny tunel a dookoła wspomnienia chwil z Louis'em.
Przez sen słyszałam wszystkie ich rozmowy, jak Sam wrzeszczy na Louis'a jak Louis się tłumaczy.
Na końcu tunelu było światło ale po chwili zgasło.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam ,że jestem w sali szpitalnej.
Spojrzałam w lewo, był tram zegarek który pokazywał godzinę 04:10.
Popatrzyłam się w drugą stronę i zobaczyłam Louis'a jak śpi.
Wyglądał słodko kiedy spał i spojrzałam na moją rękę i trzymał mnie dość mocno za nią.
Widziałam u niego kilku dniowy zarost, czy on tu przesiedział te dni kiedy ja byłam nieprzytomna.
Pomyślałam, przecież przez niego tu jestem i szybko wzięłam rękę.
Przewróciłam się do niego plecami i zasnęłam znów.
Rano leniwie otworzyłam oczy i poraziło mnie słońce.
Nadgarstki mnie strasznie bolały, bałam się ,że Louis nie śpi a więc starałam się nie ruszać.
W końcu pomyślałam ,że nie mogę uciekać przed nim całe życie.
Co było dziwne co dopiero tera zauważyłam ,że jestem odwrócona w stronę Louis'a.
Do pokoju wszedł lekarz który mógł mnie uratować.
Pytał czy się obudziłam a odpowiedzi Louis'a nie słyszałam, otworzyłam oczy szerzej i poczułam jak głowa mi pęka.
-Marry ... - powiedział Louis a ja trochę się podniosłam
-Dobrze proszę ,żeby pan wyszedł na chwilę - Louis posłusznie wyszedł z pokoju - Dobrze ... dość długo pani się nie budziła
-Tak ile? - spytałam słabym głosem
-Cały tydzień, a tera ile widzi pani palców? - spojrzałam na rękę doktora
-Trzy
-Dobrze czy coś cię boli?
-Nadgarstki i głowa
-Dobrze za chwilę pielęgniarka da ci leki i za cztery dni będziesz mogła wyjść ze szpitala
-Dobrze dziękuje
-A tera niech ten chłopak wejdzie. Pilnował cię przez cały czas - powiedział lekarz z uśmiechem
Po chwili wszedł nieśmiało Louis, a za nim pielęgniarka.
-Dobrze kochana proszę weź to i popij - powiedziała niska blondynka a ja ją grzecznie  posłuchałam - To tera głowy wam nie zawracam
Wyszła a ja nie patrzyłam się Louis'a a ten powoli usiadł na swoim miejscu.
-Marry ... to moja wina.Przepraszam cię ... Byłem idiotą ,że ci to zrobiłem - mi zabrakło języka w gardle i nie mogłam nic powiedzieć
-Ja cię kocham i już nigdy nic takiego ci nie zrobię ... nigdy cię nie skrzywdzę
-Tak samo mówiłeś, nigdy cię już nie zranię Marry a tera co - powiedziałam głośnym szeptem
-Wiem ... jestem najgorszym chłopakiem na świecie ale ty mnie pokochałaś nie zwracając uwagi na moje wady. Tera chcę cię odzyskać... zrobię wszystko dla ciebie
-Ale ja nie chce ,żebyś już cokolwiek robił... już za dużo zrobiłeś a tera wyjdź
-Marry ...
-Powiedziałam ,że masz wyjść - powiedziałam głośniej i spojrzałam na niego
Oczy miałam pełne łez, kiedy tak mówił ,że mnie kocha to bolało jeszcze mocniej bo wiedziałam ,że kłamie.
Matka raz mi powiedziała, że jak chłopak zdradza to nigdy nie kochał swojej dziewczyny.
-Po prostu zostaw mnie w spokoju, wyjdź z tond, z mojego życia i nie wracaj
Louis wyszedł z pokoju i zostałam sama, spojrzałam na swoje nadgarstki do których przyczepione były kroplówki.
Tera zdałam sobie sprawę ,że wolałabym nie żyć.
Tera nie pozwolę ,żeby ktokolwiek mnie zranił.
Zawsze to ja byłam ofiarą którą wszyscy mieli w dupie to tera role się zamienią.
Rozmyślając tak do pokoju weszły Ruby, Sam, Demi i Alex.
-Boże Marry - powiedziała Ruby i przytuliła mnie
-No hej co tam? - spytałam beztrosko
-Dobrze od kiedy się obudziłaś - powiedziała Demi
-To miło - odparłam i zaśmiałam się
Rozmawiałyśmy do końca dnia bo dziewczyny musiały iść do hotelu a Ruby do domu.
Zostałam sama, znowu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz