wtorek, 16 kwietnia 2013

Informacja

Hejka!
Dość szybko daje informacja na temat nowego bloga xD
Blog pod tytułem ' ...lecz nie wiedzą o tym, że naj­gorzej w życiu to sa­mot­nym być...  ', są dopiero bohaterowie ale jakieś fundamenty są :)
Zapraszam do czytania Pozdrawiam :* 

Rozdział 56 / Epilog :(


* 3 lata później *
* Oczami Marry *


Siedziałam na oknie i zapatrzyłam się na chłopaków bawiących się w basenie.
Wcale się nie zmienili, dalej głupi jak dzieci albo nie dzieci są mądrzejsze.
Gdy tak siedziałam ktoś złapał mnie od tyłu, odwróciłam się i to był Louis.
-Hej księżniczko. - przywitał mnie
-Hej skarbie. - opowiedziałam i pocałowałam go
-Idziesz do nas?
-Za chwilę przyjdę.
-To czekamy.
Wyszedł z pokoju a ja powoli zaczęłam wybierać ciuchy na koncert chłopaków.
Weszłam do łazienki i się w nie przebrałam.

Zeszłam na dół gdzie szedł Harry z wiadrem wody.
-Nie Harry, nie na mnie! - on szedł w moi kierunku
Zaczęłam uciekać i na szczęście wybiegłam z domu i znalazł inny cel, Zayn'a.
Malik został oblany i strasznie się wkurzył za swoją fryzurę.
Zaczęła się zabawa w kotka i myszkę, po paru minutach Zayn się wysuszył i przebrał.
Wsiedliśmy do auta a Louis był dziwnie zdenerwowany.
-Louis coś się stało? - spytałam
-Nie tylko się zamyśliłem.
Nie zadawałam więcej pytań, gdy byliśmy już na koncercie chłopacy dawali czadu jak zawsze ale powiedzieć szczerze, koncert wyglądał bardziej jak kabaret ale trudno.
-Na koniec mogę prosić Marry na scenę - powiedział Louis ja byłam ciekawa co on wymyślił
Poszłam na środek obok Louis'a a on poprawił sobie mikrofon.
Po chwili klęknął a ja nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Marry Storm wyjdziesz za mnie? - spytał i wyciągnął czarne pudełeczko w którym był pierścionek

Łzy szczęścia poleciały mi po policzkach i po chwili pokiwałam głową bo nie mogłam wydusić ani jednego słowa.
Louis wstał a ja rzuciłam mu się na szyję, widownia biła brawo, gwizdała i krzyczała.
Wzięłam z Louis'em ślub i urodziły nam się bliźniaki, tak jak chciał syna nazwaliśmy Tom a córkę Rosalie.
Harry i Sam też wzięli ślub ale Sam zaszła w ciąże przed ślubem bo nasz Hazzy nie mógł poczekać.
Niall i Ruby są zaręczeni, Demi i Alex wyjechały do nowego Yorku co było smutne.
Życie się ułożyło i lepiej bym nie mogła żyć.

________________________________________________

Płaczę ale tak moi kochani to koniec!
Moje pierwsze opowiadanie ' Życie cały czas zaskakuje ' zostało zakończone.
Teraz czuję jakby umierał kawałek mnie, to było moje drugie życie które na pewno kiedyś może za 2 lub 3 lata przeczytałam i pośmieję się z mojej wyobraźni.
Dziękuje wszystkim za czytanie bo pisałam to dla was.
Podziękowania dla mojej Fanki numer 1 Wiki mojej Najlepszej przyjaciółki która grała Magdę c;.
Teraz jedyne na czym będę się skupiać to mój drugi blog ' W życiu piękne są tylko chwilę '.
Niedługo dam znak na tym blogu jak i na drugim jeśli będę miała chęć zrobić kolejnego bo mam 12 innych które piszę na Wordzie xD
Jeszcze raz dzięki i kocham was!!! :*


Rozdział 55


* 27 grudnia *
* Oczami Marry *


Spałam sobie słodko gdy poczułam zimny powiew wiatru, otworzyłam oczy i zobaczyłam ,że Louis otworzył okno i zagląda.
-Skarbie zamknij okno. - błagałam przykryta kołdrą pod sam nos
-Już. - zamknął ja mogłam wyjść z pod kołdry
Pocałował mnie na przywitanie i ja powoli poszłam do łazienki.
Wzięłam prysznic, ubrałam się i zeszłam na dół gdzie Louis czekał ze śniadaniem.

-Dziś wszyscy przyjeżdżają. - przypomniał mi Lou
-Tak, ciekawe co powiedzą na to ,że tu jestem z tobą.
-I mnie kochasz. - powiedział z bananem na twarzy
-A ty?
-Nie ...
-No wiesz co! - oburzyłam się
-Bo ja cię kosiam.
-A tak zapomniałam ,że to wielka różnica między kocham a kosiam.
Jedliśmy dalej a później siedzieliśmy przed telewizją i czekaliśmy na wszystkich.
Siedziałam sobie na kolanach mojego chłopaka wtulona w niego.
Co chwilę patrzyłam na zegarek, nie mogłam wytrzymać.
Gdy Louis przełączał kanały w trafił na '  Macklemore & Ryan Lewis feat. Wanz - Thrift Shop ' i zaczął wariować.
Zaczął śpiewać a ja razem z nim, skakaliśmy, tańczyliśmy na kanapie.
Po skończeniu leżałam na łóżku a po chwili Louis lekko się na mnie położył i zaczął mnie całować a w tle leciało ' Pink - Raise Your Glass '.
Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu ale Louis nie przestawał.
-Louis znalazł sobie dziewczynę moi drodzy państwo - powiedział Harry a Louis się ode mnie oderwał
-Co? - spytał
-Marry! - krzyknęli wszyscy gdy Lou ze mnie zszedł
Ich miny były bezcenne, ten widok zapamiętam na długo.
-Ty ... ty chodzisz z Louis'em?!?! - spytała Sam
-Tak a co nie mogę? - spytałam zaskoczona
-Aaa ... a nie nic - odparła zrezygnowana
Wszyscy do mnie podbiegli i zaczęli mnie ściskać.
Miło było ich wszystkich spotkać a za Sam najbardziej się stęskniłam.
Resztę dnia spędziliśmy na rozmowie, wygłupach i prowadzeniu Ruby do pokoju Niall'a.


Rozdział 54


* Oczami Ruby *

Czekałam zniecierpliwiona w domu na Niall'a bo ma po mnie przyjechać ponieważ zaprosił mnie do swojej rodziny na święta.
Gdy usłyszałam dzwonek szybko pożegnałam się z ciotką i Marry.
Wzięłam walizkę i wyszłam z domu i czekał na mnie Nialler.
-Hej. - przywitałam się
-Siema. - opowiedział i mnie przytulił
Wsiedliśmy do auta a ja się trochę denerwowałam spotkaniem z rodzicami Niall'a.
Chyba Niall to zauważył bo bacznie mi się przyglądał kiedy staliśmy na czerwonym.
-Czego jesteś smutna? - spytał
-Denerwuje się.
-Czego?
-Że twoja rodzina mnie nie polubi.
-Jasne ,że cię polubi. Jeśli ja cię lubię to oni też a właściwie ciebie nie da się nie lubieć.
-Dzięki. - powiedziałam a on złapał mnie za rękę i trzymał ją ,aż wysiedliśmy z auta
Gdy wsiedliśmy do samolotu cały czas rozmawiałam z Niall'em aby się od stresować.
Po półtorej godzinie lotu byliśmy na miejscu.
Mullingar wyglądał tak wesoło, wszyscy ludzie się uśmiechali nie to co w Londynie.
Wsiedliśmy do taxiówki i stres mnie znów zaczął zżerać.
Wiedziałam ,że nie dam rady wykrztusić ani jednego słowa i zrobię sobie wstyd.
-Nie bój się dasz radę, wierzę w ciebie. - odparła Niall po swoich obserwacjach
-Zobaczymy. - westchnęłam
Gdy doszliśmy pod dom wiedziałam na 100 procent ,że nie dam rady tam wejść.
-Niall ja nie dam rady, zbytnio się boję. - powiedziałam gdy staliśmy pod drzwiami
-Ruby nie bój się, jesteś ze mną i nie musisz mieć stresa. Moja rodzina nie będzie od ciebie wymagała ,żebyś zatańczyła taniec Irlandzki.
-Dzięki bo ja sobie na nim nogi łamie - zaśmiałam się ale po chwili znów wziął mnie strach
Niall mnie mocno przytulił co dało mi odwagi, wzięłam oddech i weszliśmy do środka.
-Tato przyjechaliśmy! - krzyknął Nialler
-Już idę! - odkrzyknął
Po chwili stanęłam przed nami mężczyzna podobny z twarzy do Niall'a.
-Cześć synu - powiedział i przytulił go
-A ty musisz być Ruby, Niall tyle o tobie opowiadał - odparł i uścisnął mi rękę
-Tato będzie Greg?
-Nie, jest na świętach ze swoją dziewczyną.
-Acha dzięki, Ruby pokarze ci pokój.
Poszliśmy na górę i zdałam sobie sprawę ,że nie było ,aż tak źle.
Miałam mieć pokój z Niall'em co mnie cieszyło ,że nie będę sama przez całą noc.
Pokój Horan'a nie wyglądał jak pobojowisko, był czysty.
Zostawiłam walizkę i usidłam na łóżku a Niall obok mnie.
-Było tak źle?
-Nie było lepiej niż myślałam ale nie wiadomo co się jeszcze stanie.
-Na pewno coś miłego.
-Co? - spytałam a on mnie pocałował
Bardzo mnie to zaskoczyło ale też ucieszyło bo tak długo na to czekałam.
Gdy się od siebie oderwaliśmy nadal miałam zszokowaną minę.
-Przepraszam ... ja nie powinien ... - tłumaczył się Niall z płonącymi policzkami
-Nie przepraszaj. - szepnęłam i rzuciłam mu się na szyję
Reakcja blondyna była identyczna do mojej ale po chwili dołączył się.
Do końca wieczoru rozmawiałam z Niall'em na różne tematy i zostaliśmy parą.
Wieczorem gdy szliśmy spać zapomniałam zadzwonić do Marry ale nie będę jej budzić w środku nocy.

* Oczami Marry *

Obudziłam się rano bo czułam jakieś dziwne uczucie na karku.
Teraz rozpoznałam to uczucie, Louis gryzł mnie w kart.
-Louis nie gryź. - powiedziałam zaspana
-Głodny jestem a czekam na ciebie. - odparła i kontynuował czynność
-To mogłeś iść ja bym później dołączyła.
-Nie.
Westchnęłam i wstałam z łóżka.
Zeszłam na dół i od razu weszłam do kuchni.
Zaczęłam wyciągać składniki na śniadanie ale byłam strasznie zmęczona bo niestety ktoś nie dał mi się wyspać.
Usiadłam na podłodze i ziewałam gdy przyszedł Louis i oparł się o moje kolana.
-Nie wyspana? Tak źle się ze mną śpi?
-Nie głuptasie tylko nie dałeś mi się do końca wyspać. - odparłam i wzięłam olana tak ,że on upadł na tyłek
-No wiesz co? Dzięki nie lubię cię. - powiedział leżąc na ziemi
Na czworaka usiadłam rozkrokiem na nim i chciałam go pocałować ale trzymał mnie rękami z daleka od siebie.
Udawałam ,że płaczę i miałam minę zbitego psa.
-Kogo ja oszukuje ja też tego chce. - powiedziałam i opuścił  mnie tak ,że mogłam dotknąć jego ust
-Już się nie gniewasz? - spytałam odrywając się od  niego
-Tak.
-To mogę zejść.
Wstałam i chciałam kontynuować robienie śniadanie.
Louis przytulił się do mnie od tyłu a mi prawie z rąk nóż wyleciał.
-Louis bo nas pozabijam! - odparłam zła
-Dobra ale mamy być w jednej trumnie.
-Ręce przy tobie opadają.
Odwróciłam się i spojrzałam w niebieskie oczy Louis'a, po chwili złapał mnie w biodrach i usadowił na blacie.
-Ja robię śniadanie - powiedział a ja się już bałam
-Jak spalisz kuchnię to powiem chłopakom ,że to twoja wina!
-Dobra ...
Zaczął szykować a ja nie patrzyłam się na to bo bałam się po prostu co on tam wyprawia.
Gdy skończył spojrzałam i nic nie zostało zniszczone ani spalone.
-Widzisz! Jestem już duży skarbie i nie podpalam kuchni.- odparł przybliżając się do mnie
-To dobrze bo bym się bała z tobą mieszkać pod jednym dachem.
-Właśnie musisz się przeprowadzić do nas.
-Reszta się zgodzi?
-Nie wyrzuci cię z domu kiedy cię ujrzą.
-Haha śmieszne to było.
-Przy śniadaniu pogadamy - powiedziała i zdjął mnie z blatu
Rozmawialiśmy i wygłupialiśmy się przez całe śniadanie.
Gdy pozmywaliśmy naczynia poszliśmy się ubrać i pojechaliśmy do domu mojej ciotki.
Spakowałam się i kiedy zajrzałam pod łóżko spostrzegłam pudełko z napisem Louis.
-Co masz? - spytał
-Karton.
-Ale co w nim jest?
-Tu dałam rzeczy związane z tobą, myślałam ,że zostawiłam to w Polsce.
Powoli otworzyłam pudełko i na starcie zdjęcie z ramką którą zniszczyłam.
-Eeee ... ramka do wyrzucenia - powiedziałam podnosząc róg ramki
Było tam wiele innych rzeczy takich jak składanka piosenek które śpiewał Louis dla mnie, pióra gołębia które znaleźliśmy na spacerze, płyta z piosenką ' Carly Rae Jepsen - Call Me Maybe ' z którą są śmieszne wspomnienia i wiele innych.
Wszystko zabrałam ze sobą, wybrałam sobie zestaw i poszłam się w niego przebrać. 
Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy spowrotem do domu chłopaków.
Podzieliliśmy szafę z Louis'em chociaż były problemy.
O 21:30 w końcu skończyliśmy dzielić pokój i byliśmy trochę zmęczeni a więc poszliśmy spać.    

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 53



* 24 grudnia, Wigilia *
* Oczami Marry *


Już po rozprawie w sądzie, moim rodzicom zostały odebrane prawa rodzicielskie.
Ruby jest pod opieką ciotki ale mogę w każdej chwili pod zgodą opieki społecznej opiekować się nią na własną rękę bo mam 18 lat.
Ruby pojechała z Niall'em na święta a ciotka namawiała mnie na to abym z nią pojechała do Florydy na święta do rodziny.
Nie zgodziłam się i zostałam w domu sama.
Wstałam rano i od razu poszłam do łazienki wziąć prysznic i ubrać się.

Zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie, ta cisza trochę przerażała bo nigdy ale to nigdy nie czułam się tak samotna tak w ostatnich dniach.
Po zjedzeniu śniadania napisałam do wszystkich ' Wesołych Świąt :) ' i to samo na TT i FB.
Co dalej mam robić bo na pewno wigilii i bożego narodzenie nie będę mieć ale będę mogła odpocząć.
Siedziałam i oglądałam Tv ale leciały same słabe filmy świąteczne które lecą co roku.
W czasie przeglądania programów dostawałam odpowiedzi od innych.
Nie chciałam być natrętem i nie pisałam dalej tylko podeszłam do okna.
Było biało i nikogo nie było na ulicach tylko światła świeciły się w domach i na ulicach.
Przez chwilę zapatrzyłam się na choinkę stojącą w z boku salonu.
Nie chciałam siedzieć tak bezczynie a więc ubrałam buty, płaszcz i wyszłam z domu.
Płatki śniegu leciały mi na włosy i powoli się roztapiały.
Chodziłam pustymi, zaśnieżonymi ulicami Londynu a dookoła nikogo nie było.
Słyszałam kolędy dochodzące z domów, radosne krzyki dzieci i czuć było potrawy Wigilijne na całej ulicy.
Inni spędzali święta z rodziną a ja chodzę sama bo nie chciałam jechać do głupiej Florydy.
Gdy tak chodziłam i myślałam tak na prawdę o niczym spostrzegłam inną samotną postać.
Był po drugiej stronie ulicy i słabo go widziałam ale gdy tak szłam przed siebie o zaczął iść w moją stronę.
Obraz mi się wyostrzył i to był Louis, ale co on robi tu sam.
Zawsze spędzał je z rodziną a teraz nie wiem.
-Marry co tu robisz sama? - słyszałam zakłopotanie w jego głosie
-Mogłabym spytać cię o to samo. - westchnęłam
-Wolałem zostać w Londynie a ty?
-Też.
Louis nadal szedł za mną, teraz dwa odludki będą chodzić po Londynie w Wigilie.
-Marry ... wiem ,że się powtarzam ale przepraszam za wszystko co ci zrobiłem złego, ja cię kocham i nie chce być z nikim innym.
-Louis a ja nie chce być z tobą z byt dużą krzywdę mi zrobiłeś. - odparłam i chciałam przejść przez ulicę ale poślizgnęłam
-Marry nic ci nie jest?
-Nie ...
-Pomogę ci.
-Nie, poradzę sobie. - próbowałam wstać ale kiedy już prawie wstałam znów upadłam i wybuchłam śmiechem
-Dobra pomóż. - powiedziałam przez śmiech
Gdy pomógł mi wstać przeszłam przez ulicę bez szwanku i dalej trwała cisza.
-Marry wiem ,że mi nie wybaczysz bo to już pewne ale posłuchaj mnie.
-Niech będzie ... - westchnęłam i odwróciłam się w jego stronę
-Kocham cię najbardziej na świecie ale kiedy wyjechałaś niezbyt dawałem sobie radę bez ciebie. Chłopacy wyciągnęli mnie do jakiegoś klubu i poznałem Eleanor, byliśmy kumplami gdy poszliśmy na mecz i trochę się napiłem i ona mnie pocałowała a byłem pijany i odwzajemniłem. W tedy zacząłem się tak dziwnie zachowywać bo nie mogłem ci spojrzeć w oczy po tym co zrobiłem. Nie ważne ile razy potem mnie spławiałaś, nie przestałem cie kochać ani na moment. Jesteś jedyną dziewczyną do której czuje coś tak mocnego, nie mogę normalnie żyć bez ciebie. Ty byłaś powodem do budzenia się kolejnego dnia. Nie mam ochoty nic robić bez twojego udziału bo ja po prostu cię kocham i się załamię jeśli będę musiał żyć dalej bez ciebie.
-Louis ja ... boję się ,że znów mi to zrobisz ... pójdziesz do innej a ja ... znów zostanę sama - łzy leciały mi po policzkach
-Nigdy, nigdy, przenigdy tego znów nie zrobię, nie zostawię cię. Zmienię się dla ciebie ale proszę ...
-Ale nie musisz się dla mnie zmieniać, kocham cię takiego jakim jesteś i nic tego nie zmieni - otarłam łzy lecące mu po twarzy - I nie płacz bo nienawidzę kiedy płaczesz.
-Jakiś spisek masz przeciwko mnie, najpierw uciekasz do lasu a ja nie mogę teraz ty płaczesz a ja nie mogę. Niedługo oddychać mi nie pozwolisz. - zaśmiałam się i się do niego przytuliłam z całej siły
Nie chciałam go puszczać, czułam się bezpiecznie w jego ramionach.
Byłam spragniona tym uczuciem które mógł dać mi tylko Louis.
Po chwili spojrzałam na niego i nasze usta się połączyły w długi, namiętny pocałunek.
Śnieg nadal śnieżył a my pod lampą się całujemy, to musiało słodko wyglądać.
-To Mouis powrócił - powiedział
-Nie mówi się Mouuuuis. Tak jak krowa. - poprawiłam go i zaczęliśmy się śmiać
-To zrobimy sobie sami Wigilie?
-Jasne.
Poszliśmy wolnym krokiem do domu chłopaków.
Jak dawno tak nie byłam i bałam się zobaczyć ten bałagan ale kiedy weszliśmy było czysto, Alelluja nam wszystkim.
-Czysto tu. - odparłam zaskoczona
-Zayn i Liam sprzątali a ja dalej bałaganiłem ,aż w końcu wyrzucili mnie na chwilę z domu aby móc spokojnie posprzątać.
-Cały ty. - westchnęłam
Wzięliśmy płaszcze i poszliśmy do kuchni zobaczyć czy Niall zostawił coś w lodówce zanim wyjechał.
Chyba po wyjeździe Horan'a zrobili zakupy bo byłego tego za dużo.
Udało się zrobić Wigilie z jakiegoś żarcia z lodówki.
W końcu sobie przypomniałam ,że Louis ma dziś urodziny a ja nie mam prezentu!
-Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - powiedziałam - Ale nie wiedziałam ,że dziś cię zobaczę i nie mam dla ciebie prezentu. - dopowiedziałam zakłopotana a on mnie przytulił
-Ty jesteś najlepszym prezentem na świecie - to mnie ucieszyło ,że tak myśli
Zaczęliśmy oglądać ' Kevin sam w Nowym Jorku ' nie mogłam wytrzymać ze śmiechu na reakcje Lou kiedy zobaczył gołębie.
Gdy film się skończył graliśmy w Fifę i wygrałam z Louis'em chociaż machałam tylko gałką i klikałam guziki bez żadnego sensu.
-Czekaj tu, za chwilę przyjdę. - przytaknęłam i Louis pobiegł na górę
Po paru chwilach wrócił i trzymał coś w ręce ale nie mogłam zobaczyć bo po chwili schował to za plecy.
-Co tam ukrywasz?
-Zamknij oczy. - tak jak kazał zamknęłam oczy i coś zawiesił mi na szyje - Możesz otworzyć.
Otworzyłam i od razu zobaczyłam na moje szyi naszyjnik który oddałam Louis'owi.
Przytuliłam go z całej siły i pojedyncza łza poleciała ze wzruszenia.
-Kocham cie ... - wyszeptał mi do ucha
-Ja ciebie też - też odpowiedział szepcząc i mnie pocałował
Potem wygłupialiśmy się a o 22:40 postanowiliśmy iść spać chociaż nie chciało nam się.
Poszliśmy do pokoju Louis który był potwornie brudny.
-No co? - spytał patrząc na moją zszokowaną minę
-A nic. - opowiedziałam z ironią w głosie
Louis dał mi jakieś swoje rzeczy abym miała w czym spać i poszłam pierwsza do łazienki.
Potem wszedł Louis a ja zaczęłam sprzątać, zajęło mi to jakieś dziesięć minut.
Usiadłam na łóżku i czekałam ,aż szanowny pan wyjdzie z łazienki.
Trochę to zajęło gdy w końcu wyszedł, rzucił ciuchy gdzieś a ja niego popatrzyłam złowieszczo.
On wystraszony wziął ubrania i włożył do szafki.
Złapał mnie w talli i usadowił na swoich kolanach.
Zaczął obdarowywać moją szyje pocałunkami przy tym powoli ściągać mi bluzkę.
-Louis ja ... nie jestem jeszcze na to gotowa... tyle się działo. - powiedziałam a on się lekko zakłopotał
-Nie to ja przepraszam. Nie musimy tego robić jeśli nie chcesz. - odparł i mnie pocałował
Położyliśmy się na łóżku i zaczęły się przepychanki ,aż ja spadłam z łóżka.
-Coś ci jest? - spytał Louis niewinnie
-Tak
-To dobrze. - odparł szczerząc się
Po chwili spadł koło mnie i zaczął łaskotać.
Po paru minutach przestał bo widział ,że ja już nie wyrabiam w oddychaniu.
O 02:23 poszliśmy spać wtuleni w siebie.

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 52


* Tydzień później *
* Oczami Ruby *

Ten tydzień był najgorszym jaki w życiu przeżyłam.
Marry wygrała jakiś konkurs i nie musi chodzić do szkoły przez drugi semestr ale są z tego minusy.
Zostaje w domu i ojciec się na niej wyżywa, cały czas słyszę jak kłóci się z ojcem .
Nie widziałam jej przez cały tydzień bo siedziała w pokoju.
Jest 02:10 i nie mogę zasnąć bo do północy ojciec nadal wrzeszczał na Marry.
Siedziałam na łóżku i cała się trzęsłam.
Usłyszałam pukanie, serce mi mocniej zabiło.
-Ruby to ja Marry. - ulżyło mi i cicho podbiegłam do drzwi
Otworzyłam je a Marry miałam ,że ma posiniaczoną twarz.
-Boże Marry. - powiedziałam drżącym głosem i ją przytuliłam
-Cicho bo się obudzą, pakuj się szybko.
-Jak pakuj?
-Wyjeżdżamy do Londynu do ciotki bo się tam przeprowadziła.
Posłuchałam się jej i zaczęłyśmy mnie pakować.
Spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i poszłam na dół.
Marry wzięła swoją walizkę i dała mi jeden bilet.
Ubrałyśmy się poszliśmy szybko na lotnisko.
-Ale tera nie będą lecieć. - powiedziałam
-Są nocne loty.
Na lotnisku było wielu nieprzyjemnych typów ale Marry złapała mnie za rękę i poszliśmy.
Gdy siedziałyśmy już w samolocie i spojrzałam na Marry jeszcze raz dokładnie.
Przeraził mnie ten widok, wyglądała strasznie.
Nie mogłam uwierzyć ,że ojciec jej to zrobił.


* Oczami Marry *

Już od przyjazdu rodziców miałam w planach aby się wyprowadzić do Londynu.
Dziś była idealna chwila a więc musiałam ją wykorzystać.
Kiedy wylądowałyśmy była 05:20.
Zamówiłam taxi'ówkę i pojechaliśmy pod dom cioci  Judy.
Zapukałam a po dłuższej chwili otworzyła nam ciotka.
-Boże dziewczyny co w tu robicie, Marry skarbie co z twoją twarzą?
-Wszystko ci jutro opowiemy. Możemy u ciebie tymczasowo zamieszkać?
-Oczywiście chodźcie.
Zaprowadziła nas do pokoi, rozpakowałam się i poszłam spać.
Następnego dnia obudziłam się i od razu poszłam do łazienki wziąć prysznic i ubrać się.

Umalowałam się tak aby moja twarz nie była ,aż tak widoczna i zeszłam na dół gdzie ciotka czekała ze śniadaniem.
-Dzień dobry. - powiedziałam i usiadłam
-Cześć a tera powiedz co się stało.
Wzięłam oddech i opowiedziałam ze łzami w oczach co się stało.
-Boże ...
-Wiem ... nie mogłam uwierzyć ,że mógł mi coś takiego zrobić... - powiedziałam a do kuchni weszła Ruby w tym 

-Hej. - powiedziała radośnie
-Siema. - opowiedziałam z uśmiechem
-Witaj skarbie tu masz śniadanie, ja teraz idę do pracy. Masz Marry zapasowe klucze papa.
-Pa ciociu - powiedziałyśmy obie na raz
-Marry idę dziś do Niall'a.
-Dobra pozdrów go ode mnie.
-Chodź ze mną.
-Nie, zadzwonię do Sam i spotkamy się tu i wszystko jej opowiem ok?
-Jasne to ja lecę papa.
-Siemka.
Skończyłam jeść śniadanie i wróciłam do swojego pokoju.
Wybrałam numer Sam.

* Oczami Sam *

Siedziałam u chłopaków, wszyscy tam byli łącznie z Lou.
Była cisza którą zagłuszył mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz i to była Marry.
-Ludzie Marry dzwoni! - krzyknęłam  i wstałam w łóżka
Dałam na głośno mówiący i powiedziałam chłopakom ,że mają być cicho.
-Hej Sam - powiedziała radośnie
-Siema Marry co tam u ciebie? Gdzie jesteś? Co robisz?
-U mnie źle, jestem w Londynie i z tobą gadam
-W LONDYNIE!?!?!?
-Tak i przyjdź pod adres który ci za ra wyślę - powiedziała smutniej
-Ale czego u kogo jesteś, coś się stało?
-Powiem ci kiedy przyjdziesz ...
-Dobra za chwilę tam będę pa.
-Siema. - i rozłączyła się
-Ale to ma znaczyć źle? - spytał się Zayn
-Nie wiem ale kiedy wrócę to wszystko wam powiem siema.
Wybiegłam z domu chłopaków i dostałam SMS od Marry z adresem..
Biegłam najszybciej jak mogłam, gdy byłam pod drzwiami zaczęłam dobijać się do domu.
Po chwili stanęłam przede mną Marry z pobitą twarzą.
-Boże Marry co się stało?! - krzyknęłam przerażona a ona się do mnie przytuliła i zaczęłam płakać
-Spokojnie powiedz co się stało?
Weszliśmy do środka i wszystko mi powiedziała co się działo w Polsce.
Słuchałam z otwartą buzią, własny ojciec ją pobił.
Nie mogłam uwierzyć w to co słyszałam.
-Przykro mi Marry, nie wiem co powiedzieć ... - powiedziałam a po policzkach poleciały mi łzy
-Nic nie musisz mówić ... na prawdę ale boję się tera.
-Nie bój się, on ci już nic nie zrobi.
-Zkond wiesz.
-Bo wiem i koniec kropka, może ... twoja ciotka powinna walczyć o prawa rodzicielskie nad wami.
-Nie wiem czy będzie chciała ...
-Zgodzi się bo to dla waszego dobra. - usłyszałyśmy pukanie

* Oczami Marry *

Podeszłam do drzwi i spojrzałam kto to był i to byli moi rodzice.
Przeraziłam się, zamknęłam drzwi i szybko napisałam do Ruby aby nie wracała do ciotki.
-Marry wiemy ,że tak jesteś! - krzyczał mój ojciec
-Marry nie bój się nie wejdą tu.
Po chwili usłyszałam głos ciotki, otworzyła drzwi i weszła do środka.
-Wypierdalać z tond! - krzyknęła ciotka do moich rodziców
Zamknęła im drzwi przed nosem.
-Marry nic ci nie jest?
-Nie ale ciociu mam pytanie.
-Tak?
-Mogłabyś strać się o prawa wychowawcze nade mną i Ruby? - spytałam ostrożnie
-Oczywiście ,że tak. Nie pozwolę abyście mieszkali z tymi psycholami.
-Dziękuje to ja pójdę po Ruby.
-A gdzie była?
-U kolegi
Poprawiłam makijaż i nie było widać ,że mnie pobito.
Wyszłam ostrożnie z domu ale moich rodziców już nie było.
Gdy byłyśmy przed domem chłopaków wzięłam głęboki oddech.
-Powiedz Ruby ,że ja tu czekam ok?
-Spoko.


* Oczami Sam *

-Hej Ruby! - przywitałam się z nią
-Hejka Sam. - przytuliłam ją
-Marry na ciebie czeka. - powiedziałam a oczy chłopaków skierowały się w stronę drzwi
Wszyscy pobiegli oprócz Lou co było zrozumiałe.
Poszłam razem z mini do Marry.
Wyściskali ją ,że chyba nie mogła oddychać i widać było ,że się stęsknili.
-Dobra, dusicie ... - powiedziała a chłopaki ją puścili
-Ruby chodź do domu, musimy z ciotką coś ustalić.
-A co? - spytał Liam
-Powiem ci w domu to siema. - odparłam
-Pa.
Poszli w swoją stronę a ja weszłam do domu chłopaków.
Usiadłam obok Harry'ego a on mnie do siebie przytulił.
-Zmieniła się - przyznał się Liam
-No trochę.
-Kolczyk w języku, proste czarne włosy i jest wyższa mówiąc dokładnie. - powiedział Niall
-Jaki dokładny. - zaśmiałam się
-Widzisz, widzę różne szczegóły. - powiedział zadowolony
-Dobra to mów co ci powiedziała w domu.
-Nie wiem czy powinnam ... ale nie mówcie nikomu nawet nie rozmawiajcie o tym
-Zgoda.
Opowiedziałam i wszystko to co powiedziała mi Marry a ich reakcja była identyczna do mojej
-Że co proszę? - spytał się Zayn
-Własny ojciec ją pobił?
-Tak i uciekła z domu razem z Ruby. - powiedziałam
-Idę się prze wietrzyć. - powiedział Louis na którego cały czas byłam zła
Przez resztę wieczoru rozmawialiśmy o tym.


* Oczami Marry *

Odprowadziłam Ruby do domu i poszłam po spacerować po parku.
Zaczęłam kopać kamień z nudów, myślałam co się tera będzie działo.
Nim się spostrzegłam zobaczyłam pusty plac zabaw, usiadłam na huśtawkach i lekko się bujałam.
Siedząc tak i myśląc co się ze mną stanie zobaczyłam Louis'a.
Serce mocniej zabiło i wspomnienia wróciły.
Zauważył mnie, zaczął biec w moją stronę a ja próbowałam nie płakać.
-Marry wiem co się stało... Możesz mnie nienawidzić ale nie będę się na to patrzył i nawet nic nie mówił.
-Sam wam powiedziała? - spytałam bez emocji patrząc się w ziemię
-Tak ale to dobrze, chcemy ci pomóc ...
-Ale wy nie możecie pomóc.
-Mogłybyście z Ruby zamieszkać u nas by nie nad wyręczać waszą ciotkę - dobrze mówił, ciocia ledwo daje radę z rachunkami i ma jeszcze się nami ale nie miałam tak mieszkać z Lou
-Nie Louis.
-Marry błagam.
-Louis nie dam rady, kiedy tylko słyszę twoje imię to chce mi się płakać. Kochałam cie a ty mnie potraktowałeś jak jednorazową zabawkę i zacząłeś bawić się z inną. - krzyknęłam i pobiegłam do domu
Cała zapłakana poszłam do swojego pokoju i zasnęłam.


czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 51


* Parę dni później *
* Oczami Marry *


Te parę dni minęło w miarę fajne, nauczycielka przyłapała mnie na paleniu i jestem na odwyku.
Prasa tak jak myślałam przyłapała mnie na paleniu, zrobiłam sobie kolczyk w języku i bardzo bolało.
Louis mnie wykończy wiadomościami na TT i FB, i zmieniłam się nie do poznania bo mam czarne proste włosy.
Dziś przyjeżdżają moi rodzice i pewnie będzie wykład ,że jestem złą córką i robię im wstyd.
Wracając do dziś wstałam ale nie martwiłam się szkołą bo dziś sobota!
Powoli poszłam do łazienki i wzięłam prysznic i inne czynności.
Ubrałam się i zadzwoniła Amelia.  

Rozmowa: j - ja ; a - amelia

a-Siema Marry.
j-Hay Ami.
a-Dzwonię bo pytam czy idzieś idziemy na mur?
j-Nie moi starzy przyjeżdżają i będzie kazanie na temat mojego zachowania.
a-Ojojoj współczucie i wiesz co o tobie Liz mówiła?
j-No czym zabłysła?
a-Powiedziała ,że jesteś tylko pustą księżniczką mamusi i tatusia.
j-Niech gada z ręką.
a-Właśnie tak jej powiedziałam ale powiedziała ,że woli już z twoją ręką bo nie chce widzieć twojej brzydkiej mordy.
j-Bo ja jej powiem jaką ona ma mordę.
a-Dobra ja kończę pa.
j-Siemka.
Usiadłam na łóżku i patrzyłam na swoje paznokcie.
Po chwili zeszłam na dół,była tam Ruby i gadała z One Direction z którymi straciłam kontakt.
-Hej Marry. - przywitała się ze mną moja siostra
-Siema.
Dalej siedziała w ciszy, wzięłam sobie jogurt do picia i wróciłam na górę.
Nudziłam się i słyszałam jak Ruby wróciłam do pokoju.
Uderzałam piłką o ścianę gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu.
Nie bałam się co mnie czeka, już tyle przeszłam ,że krzyki rodziców przeżyję.
Co było dziwne nie przyszli do mnie, może nie wiedzą ,że jestem tu albo żadnych kazań nie będzie.
Postanowiłam iść spać ale ta myśl nie dawała mi zasnąć.
Następnego dnia obudziłam się rześko, poszłam wesoła do łazienki.
Wzięłam prysznic i ubrałam się, zeszłam na dół gdzie stali moi rodzice.
 -Hej. - powiedziałam radośnie a oni nie odpowiedzieli
Chyba na serio są źli ale mam to gdzieś.
Zrobiłam sobie śniadanie i zjadłam je.
-Idę na dwór. - powiedziałam
-Nigdzie nie idziesz. - powiedział ojciec
-Ale czemu?
-Czemu to ci powiem czemu. Palisz, tniesz się, zadajesz się z jakimiś gówniarami! - krzyczał mój ojciec
-To nie są gówniarzami! - nie będę jak mysz kościelna siedziała i słuchała jego wrzasków
-Tak bo one cię do tego wciągnęły.
-Zanim je poznałam to już to robiłam i nie zwalaj wszystkiego na nie.
-Zamknij się i słuchaj. Szlaban na wychodzenie na dwór, laptop, tablet, telefon. Od razu po szkole wracasz do domu i będziesz chodziła do szkoły z internatem na drugi semestr
-Cie już całkiem pojebało?!?
-Nie wyrażaj się! Tera ja i matka jesteśmy wytykani palcami bo nasza kochana córunia zachowuje się jak nie powiem kto!
-Bo was tylko to obchodzi! Czy ktoś będzie gadał ...


* Oczami Ruby *

Siedziałam w pokoju zamkniętym na klucz i słyszałam jak ojciec krzyczy na Marry.
Bałam się strasznie ,że coś jej zrobi.
Nagle wszystko ucichło i słyszałam jak ktoś biegnie po schodach do pokoju Marry.
Ojciec krzyczał ,żeby wróciła ale nie wracała.
Przestraszyłam się ,że coś się stało a nie wyjdę z pokoju bo się do mnie przyczepi.
Nie miałam wyboru i musiałam zostać w pokoju i mieć pewność ,że nic się nie stało.

Rozdział 50


* Oczami Marry *

Obudziłam się z myślą ,że to będzie dzień do dupy.
Wstałam z łóżka i poszłam powoli do łazienki, zrobiłam monotonne czynności i ubrałam się.
Wzięłam torbę z książkami i zeszłam na dół gdzie czekała Ruby w tym.

-Idziemy. - powiedziałam i wyszłam z domu
-Ale nie zjadłaś śniadania.
-Nie jestem głodna a tera chodź.
Szliśmy dalej w ciszy, pod szkołami poszliśmy w swoje strony.
W szkole wszyscy się na mnie gapili co było nieprzyjemne a jakieś blondyny trzymały czasopismo plotkarskie i ja na pierwszej stronie.
Dowiedziałam się ,że Magdy nie ma bo się przeprowadziła do Warszawy.
Zostałam sama już całkiem sama, na lekcjach panie się na mnie z obrzydzeniem patrzyły bo chyba też się dowiedziały.
Po szkole nie mogłam i poszłam zapalić, szłam chodnikiem i ludzie znów wytykali mnie palcami.
Patrzyłam dokładnie czy nie ma fotoreporterów bo jak zrobią mi zdjęcia jak palę to mam przerąbane.
Dopaliłam go i spacerowałam dalej, spostrzegłam jakiś mur i postanowiłam na nim usiąść.
Wdrapałam się na niego i znów zapaliłam, zobaczyłam grupę dziewczyn które szły w moją stronę.
-Hej ty jesteś Marry ta była dziewczyna Tomlinson'a?
-Nie twoja sprawa. - odparłam oschle
-Nie wkurzaj się tylko pytam.
-To mogłaś nie pytać.
-Ej ja chce cię poznać bo jak widać jesteś podobna do nas.
-Ja jakoś nie widzę. - po chwili pokazały nadgarstki
-Też ani byli chłopacy nas skrzywdził wiemy co czujesz, jestem Amelia, to Liz i Amanda - przedstawiła wszystkie

-To jesteśmy kumpelami? - zapytała się Amelia
-Spoko, chcecie? - spytałam podając im paczkę
-Nie dzięki jesteśmy na odwyku.
-Co?
-Tak starzy nas przyłapali.
-Mnie pewnie media złapią i będą pisać w każdym kraju. - zaśmiałam się
Dziewczyny usiadły koło mnie na murze i gadałyśmy.
Fajnie się z nimi gadało ale kiedy wieczór nadszedł musiałam wracać.
Pożegnałam je i poszłam na chatę, weszłam do środka i od razu poszłam do mojego pokoju.
Odrobiłam lekcje i poszłam pod prysznic.
Ubrałam na siebie piżamę i zapomniałam włączyć dźwięk w telefonie.
Spojrzałam i ogromna ilość nieodebranych połączeń od Louis'a i SMS'y od niego.
Wszystko usunęłam i zablokowałam go aby nie mógł do mnie wydzwaniać ani pisać.
Położyłam się spać ale przez dłuższy czas nie mogłam spać.




wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 49


 Oczami Marry *


Obudziłam się rano i przypomniałam ,ze dziś szkoła.
Poszłam wolnym krokiem do łazienki i zrobiłam poranne czynności.
Dziś wyprostowałam włosy i ułożyłam je w inny sposób niż zwykle.
Ubrałam się i zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie.
W czasie robienia śniadanie zeszłam Ruby w tym.

-Wyprostowałaś włosy
-Tak a nie mogę
-Jasne ,że możesz i Marry ja nie chce ,żebyś ty i Louis się kłócili - już czułam furie
-Kłótnia? Tą kłótnie wywołał Louis zdradzając mnie z jakąś tanią dziwką! - mówiłam coraz głośniej ,aż krzyknęłam
Bez śniadania wyszłam z domu i poszłam w kierunku budy.
Pod szkołą już wszyscy szeptali kiedy mnie zobaczyli.
Czułam się strasznie, nie mogłam uwierzyć ,że mnie to się dzieje.
W szkole nie było Magdy, jedynego człowieka który mógł mi poradzić i współczuć.
Po szkole  nie chciałam wracać do domu a więc postanowiłam iść do wujka który mógł mi też coś doradzić.
Pod jego domem nie widziałam auta ale na drzwiach była karteczka.
Marry jestem na działce którą wam kupiłem jak chcesz to przyjdź :)
Jak zawsze wie kiedy przychodzę.
Zawróciłam się do mojego starego ulubionego miejsca.
Wchodząc na teren już widziałam wujka na molo, podbiegłam do niego i przytuliłam.
-Cześć Marry.
-Hej wujku.
-Przyszłaś pogadać? - a ja pokiwałam głową na tak i usiadłam obok niego - Chodzi o twojego byłego chłopaka, Louis'a? - a ja znów pokiwałam głową
-Cały czas o nim myślę. - powiedziałam ze szklankami w oczach
-Bo ty go kochasz. - podkurczyłam nogi pod brodę i pokiwałam głową przecząco
-Ja go nienawidzę.
-Tylko tak mówisz ale wiem ,że mu wybaczysz.
-Nie, nigdy w życiu.
-Nigdy nie mów nigdy.
-On zrobił mi za dużo krzywdę... - łzy leciały mi już z oczu
-Ale on cię nadal kocha.
-A ja go nie, mógł nie robić tego błędu.
-On jest młody i głupi. Młodzi ludzie robią błędy a jeśli on jest na dodatek głupi to na prawdę bardzo głupi to tragedia. - zaśmiałam się pod nosem
-Racja był głupkiem ale pozywtywnym głupkiem - odparłam i przypomniałam sobie rzeczy do których jest zdolny
-A więc ty go kochasz, rzad­na tak mocna miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub za­mykać w naj­ciem­niej­szych za­kamar­kach naszych serc, ale ona jest spryt­niej­sza – wie, jak przeżyć.- i znów uśmiech mi zbladł
-Nie, nie kocham i już nigdy nie będę. Nie mów nic na temat tego ,że go kocham.
-Ale wiem ,że jeszcze będzie razem. To drzewo jest dowodem - pokazał na moje i Louis'a drzewo które zruciło już prawie całkowicie liście - Będzie stało puki ktoś go nie zetnie a ty będziesz go kochać puki nie umrzesz
-Nie chce go kochać, nikogo i niczego - powiedziałam ze smutkiem
-Są ta­cy, którzy uciekają od cier­pienia miłości. Kocha­li, za­wied­li się i nie chcą już ni­kogo kochać, ni­komu służyć, ni­komu po­magać. Ta­ka sa­mot­ność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości, ucieka od samego życia. Za­myka się w sobie.
-Będę smutna, przygnębiona i co z tego? Nikt mnie nigdy nie kochał.
-On cię nadal kocha.
-Gdyby mnie kochał to by mnie nie zdradził a tera idę do domu bo nie chce słuchać jak gadasz mi wymyślone historie ,że go kocham. - powiedziałam i poszłam
Ta rozmowa mi nie pomogła ani nie rozchmurzyła tylko jeszcze bardziej zdołowała.
Czułam się jeszcze gorzej bo zawsze wujek miał racje ale w tym musiał się pomylić.
W domu nie było Ruby i dobrze, nie chciałam znów jej tłumaczyć gdzie byłam.
Weszłam do pokoju i próbowałam odrobić lekcje ale nie mogłam się skupić.
Wkurzyłam się i poszłam na balkon i zapaliłam.
Poczułam ulgę, palenie dawało poczucie spokoju.
Niedługo paczka mi się kończyła a więc trzeba wytrzasnąć nową.
Ruby mówiła ,że ktoś ją zmuszał do palenia a więc spytam tą dziewczynę z klasy mojej siostry.
Dopaliłam skręta i wzięłam gumę do żucia aby nie śmierdziało mi z buzi.
Przebrałam się w stare ciuchy i dokończyłam odrabianie lekcji.
Zeszłam na dół i oglądałam telewizje gdy przyszła Ruby.
-Gdzie byłaś? - spytałam
-U chłopaków w hotelu - powiedziała a ja się nie odzywałam
-Spoko. - odpowiedziałam a ona usiadła koło mnie
-Marry Louis jest załamany, proszę chociaż z nim porozmawiaj.
-Mam dość! - krzyknęłam wstając z łóżka
-Wszyscy dziś mi mówią ,że albo go kocham albo mam z nim porozmawiać. Mam go w dupie i przestańcie mówić przy mnie na jego temat! - wrzasnęłam i pobiegłam do pokoju
Zamknęłam pokój na klucz i usiadłam na podłodze.
Teraz do końca życia ludzie będą w wmawiać ,że Louis jest w dołku i ,że nadal mnie kocha.
Chciałam przestać o tym myśleć a więc przebrałam się w piżamę i zasnęłam.  

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 48


* Oczami Marry *

Minęło już cztery dni od kiedy się obudziłam.
Dziś lekarz mnie wypisuje ze szpitala, jak się cieszę!
Szpitalu było strasznie nudno kiedy byłam sama, nie było w sali Tv ani radia.
Nadal nie chce widzieć Louis'a na oczy, zrobił mi największą krzywdę na ziemi.
Ubrałam się i wzięłam swoje rzeczy.

Kiedy wychodziłam z sali zobaczyłam Ruby, Sam, Demi i Alex.
-Hay! - podbiegłam do nich i mocno przytuliłam
Każda odpowiedziała tym samym, wyszliśmy ze szpitala.
Spojrzałam i zobaczyłam auto chłopaków a w nim Louis'a i resztę.
Stanęłam w miejscu i popatrzyłam na moje nadgarstki owinięte bandażem.
-Idę na piechotę - powiedziałam sucho i poszłam dookoła
-Czekaj, odwieziemy cię - powiedziała Sam
-Nie będę w jednym aucie z Louis'em! - odparłam nie patrząc się za siebie
One zrezygnowane poszły do auta, czułam się źle ale one mogły to przewidzieć ,że nie pojadę razem z nimi.
Szłam gdy podjechał ich wóz, szyba się schowała i pokazała się twarz Niall'a.
-Wchodź do auta proszę Marry.
-Nie, lubię sobie trochę pospacerować.
-Ale masz cały kawał do domu, wchodź.
-Nie mam zamiaru.
-Masz zamiar. - kłócił się ze mną Horan
-Odczepcie się ode mnie! - powiedziałam i pobiegłam
W końcu stanęłam i popatrzyłam się w niebo.
Nade mną były ciemne chmury, będzie padać.
Nie chciałam wracać do domu, szłam ulicami i w pewnym czasie zaczął padać deszcz.
Nie miałam kaptura ani parasola ale deszcz mi nie przeszkadzał.
Właściwie lubię chodzić w deszczu, wtedy nie widać łez ...
Łzy leciały mi na samą myśl o moim byłym, nie chciał wyjść z mojej głowy.
Zauważyłam jakiegoś dressa z mojej szkoły, palił a mnie ciągnęło do tego.
-Dasz zapalić? - spytałam kiedy podeszłam do niego
-Jasne - powiedział i dał mi jedną paczkę i zapalniczkę
-Dzięki.
Odeszłam od niego i poszłam do jakiegoś tunelu, wyciągnęłam jednego papierosa i zapaliłam.
Włożyłam go do ust i wciągnęłam, spaliłam pół paczki i zrobiło mi się lżej.
Było późno i Ruby będzie się martwić a więc postanowiłam wracać do domu.
Schowałam paczkę do torby aby Ruby nic nie zauważyła.
Pod domem wzięłam oddech i weszłam do domu, nikogo na dole nie było i nigdzie nikogo nie było.
Pobiegłam szybko na górę i wspomnienia wróciły ale było coś inaczej, szczątki ramki i zdjęcie były gdzie indziej.
Od razu wyczułam perfumy Louis'a, więc był w moim pokoju ... cudownie.
Spojrzałam do łazienki i już nie było kałuży krwi  na szczęście.
Wzięłam jakieś pudełko i włożyłam tam wszystko co było związanie.
Napisałam na pudełku jego imię czerwonym flamastrem i dałam je pod łóżko.
Jedyne zdjęcia jakie miałam w pokoju to były i z Harry'm, Sam, Demi, Zayn'em, Alex, Niall'em i rodziną.
Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam tableta, weszłam na fb i znowu wszędzie te zdjęcie.
Łzy zaczęły lecieć dlatego szybko się wylogowałam.
Zalogowałam się na TT i był post Louis'a: Zrobiłem ostatnio dużo złego osobie którą kocham nad życie, pewnie mi tera nie wybaczy tak samo jak ja sobie nie wybaczę. Ale niech pamięta ,że ją kocham ... 
Łzy które leciały zaczęło ich przybierać.
Wyłączyłam tableta i usłyszałam dzwonek do drzwi.
Otarłam łzy i zeszłam na dół, otworzyłam drzwi a za nimi stał Lou.
Mówiłam sobie w myślach nie płacz, tylko nie rozpłacz się mu przed twarzą.
-Czego - powiedziałam i spojrzałam w ziemię
-Marry ja nie chciałem tego zrobić, tylko ciebie kocham
-To w dziwny w sposób to okazujesz
-Marry ja przepraszam, obiecuje ,że już nigdy ci tego nie zrobię
-Tak mi nie bo nie to już nie obchodzi - nagle wpadła mi do głowy pomysł - Poczekaj
Wbiegłam do pokoju i wyjęłam naszyjnik z pudełka, biegłam spowrotem na dół.
-Proszę daj to Eleanor - odparłam i dałam mu to
Zamknęłam mu drzwi przed nosem, poszłam do salonu i położyłam się na sofie.
Patrzyłam się w sufit bez celu z 20 minut gdy przyszła Ruby.
-Hej Ruby.
-Gdzie byłaś?
-Na spacerze.
-Gdzie.
-W krainie czarów. - powiedziałam z ironią
-No mów gdzie.
-W Zakopanym.
-Dokładnie.
-A co cię to w ogóle interesuje?
-Bo jesteś moją siostrą.
-To moja sprawa gdzie byłam.
-Dobra ale chce ci pomóc a ty mnie odtrącasz.
-Pomóc? - spytałam i podniosłam się - Ty chcesz mi pomóc przyprowadzając Louis'a aby mnie podwiózł do domu? To dzięki za taką pomoc.
Pobiegłam do pokoju i zamknęłam się na klucz.
Po co ja żyję jeśli nikt nie może mi pomóc.
Ten świat nie potrzebuje takiej idiotki jak ja ale nie będę powtarzać próby bo znowu Ruby mi przeszkodzi.
Ubrałam się w piżamę i położyłam się spać.

Rozdział 47


* Oczami Louis'a *

Przez następny tydzień Marry nie obudziła się.
Lekarz powiedział ,że za dwa dni się obudzi a minęło siedem.
Siedzę przy niej dzień i noc, nie wychodzę z jej sali.
To jedynie moja wina, byłem idiotą.
Co widziałem w Eleanor, tera siedzę obok jej łóżka i trzymam ją za rękę.
Gdy na nią patrzę to chce mi się płakać.
Nigdy sobie tego nie wybaczę.


* Oczami Marry *


Myślałam ,że już nie żyję.
Kiedy straciłam przytomność szłam przez ciemny tunel a dookoła wspomnienia chwil z Louis'em.
Przez sen słyszałam wszystkie ich rozmowy, jak Sam wrzeszczy na Louis'a jak Louis się tłumaczy.
Na końcu tunelu było światło ale po chwili zgasło.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam ,że jestem w sali szpitalnej.
Spojrzałam w lewo, był tram zegarek który pokazywał godzinę 04:10.
Popatrzyłam się w drugą stronę i zobaczyłam Louis'a jak śpi.
Wyglądał słodko kiedy spał i spojrzałam na moją rękę i trzymał mnie dość mocno za nią.
Widziałam u niego kilku dniowy zarost, czy on tu przesiedział te dni kiedy ja byłam nieprzytomna.
Pomyślałam, przecież przez niego tu jestem i szybko wzięłam rękę.
Przewróciłam się do niego plecami i zasnęłam znów.
Rano leniwie otworzyłam oczy i poraziło mnie słońce.
Nadgarstki mnie strasznie bolały, bałam się ,że Louis nie śpi a więc starałam się nie ruszać.
W końcu pomyślałam ,że nie mogę uciekać przed nim całe życie.
Co było dziwne co dopiero tera zauważyłam ,że jestem odwrócona w stronę Louis'a.
Do pokoju wszedł lekarz który mógł mnie uratować.
Pytał czy się obudziłam a odpowiedzi Louis'a nie słyszałam, otworzyłam oczy szerzej i poczułam jak głowa mi pęka.
-Marry ... - powiedział Louis a ja trochę się podniosłam
-Dobrze proszę ,żeby pan wyszedł na chwilę - Louis posłusznie wyszedł z pokoju - Dobrze ... dość długo pani się nie budziła
-Tak ile? - spytałam słabym głosem
-Cały tydzień, a tera ile widzi pani palców? - spojrzałam na rękę doktora
-Trzy
-Dobrze czy coś cię boli?
-Nadgarstki i głowa
-Dobrze za chwilę pielęgniarka da ci leki i za cztery dni będziesz mogła wyjść ze szpitala
-Dobrze dziękuje
-A tera niech ten chłopak wejdzie. Pilnował cię przez cały czas - powiedział lekarz z uśmiechem
Po chwili wszedł nieśmiało Louis, a za nim pielęgniarka.
-Dobrze kochana proszę weź to i popij - powiedziała niska blondynka a ja ją grzecznie  posłuchałam - To tera głowy wam nie zawracam
Wyszła a ja nie patrzyłam się Louis'a a ten powoli usiadł na swoim miejscu.
-Marry ... to moja wina.Przepraszam cię ... Byłem idiotą ,że ci to zrobiłem - mi zabrakło języka w gardle i nie mogłam nic powiedzieć
-Ja cię kocham i już nigdy nic takiego ci nie zrobię ... nigdy cię nie skrzywdzę
-Tak samo mówiłeś, nigdy cię już nie zranię Marry a tera co - powiedziałam głośnym szeptem
-Wiem ... jestem najgorszym chłopakiem na świecie ale ty mnie pokochałaś nie zwracając uwagi na moje wady. Tera chcę cię odzyskać... zrobię wszystko dla ciebie
-Ale ja nie chce ,żebyś już cokolwiek robił... już za dużo zrobiłeś a tera wyjdź
-Marry ...
-Powiedziałam ,że masz wyjść - powiedziałam głośniej i spojrzałam na niego
Oczy miałam pełne łez, kiedy tak mówił ,że mnie kocha to bolało jeszcze mocniej bo wiedziałam ,że kłamie.
Matka raz mi powiedziała, że jak chłopak zdradza to nigdy nie kochał swojej dziewczyny.
-Po prostu zostaw mnie w spokoju, wyjdź z tond, z mojego życia i nie wracaj
Louis wyszedł z pokoju i zostałam sama, spojrzałam na swoje nadgarstki do których przyczepione były kroplówki.
Tera zdałam sobie sprawę ,że wolałabym nie żyć.
Tera nie pozwolę ,żeby ktokolwiek mnie zranił.
Zawsze to ja byłam ofiarą którą wszyscy mieli w dupie to tera role się zamienią.
Rozmyślając tak do pokoju weszły Ruby, Sam, Demi i Alex.
-Boże Marry - powiedziała Ruby i przytuliła mnie
-No hej co tam? - spytałam beztrosko
-Dobrze od kiedy się obudziłaś - powiedziała Demi
-To miło - odparłam i zaśmiałam się
Rozmawiałyśmy do końca dnia bo dziewczyny musiały iść do hotelu a Ruby do domu.
Zostałam sama, znowu.

sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 46


* Oczami Louis'a *

-Lecimy - powiedziałem
-Gdzie znowu kurwa? - spytał Harry
-Do Polski i mam w dupie wasze komentarze. Jeśli chcecie to lećcie ze mną albo nie
Byłem największym idiotą na świecie.
Zraniłem tak Marry ,że tera mogę jej już nigdy nie zobaczyć.
Wbiegliśmy z domu i wsiedliśmy do auta.
Po drodze zamówiłem prywatny samolot.
Nie zwracałem uwagi na czerwone światła, wyprzedzałem każdego.
Chciałem jak najszybciej być przy Marry i ją przepraszać w nieskończoność ale wątpiłem ,że ona mi wybaczy.


* Oczami Ruby *

Chodziłam w kółko i obgryzałam paznokcie z zdenerwowania.
Lekarze nic nie chcieli nic powiedzieć, wychodzili i wchodzili do sali Marry.
Doktorzy cali pomazali krwią, zrobiło mi się słabo a więc usiadłam na krześle.
Po chwili przyszli rodzice i zaczęły się pytania.
-Boże Ruby co się stało z Marry - panikowała zapłakana mama
-Nie wiem nikt nic nie chce powiedzieć - powiedziałam bezradnie i mama zaczęła rozmawiać z wujkiem
Po 15 minutach w końcu wyszedł lekarz i podszedł do nas.
-Państwo są rodzicami tej dziewczyny? - spytał lekarz w średnim wieku
-Tak, co z nią? - spytał ojciec
-Jej stan jest stabilny ale strasznie się wykrwawiła. Na razie jest nieprzytomna bo dość głęboko pocięła sobie łyży około centymetra. Na szczęście dziewczyna z nią była pomogła jej i zadzwoniła dość szybko po pomoc.
-Ale wyjdzie z tego - spytałam
-Tak, za max cztery dni powinna się obudzić - co to znaczy powinna się obudzić
-Możemy ją zobaczyć? - spytała matka
-Tak ale nie za długo - powiedział lekarz a moi rodzice weszli bo ja nie dałam rady
Nie chciałam patrzeć na nią w takim stanie, usiadłam na krześle i zadzwoniła Sam.
Rozmowa j-Ja  s-Sam

j-Tak Sam
s-Ruby w jakim szpitalu jesteście?
j-Szpital Powiatowy imienia doktora Tytusa  Chałubińskiego na ulicy Kamieniec 10
s-Dzięki, niedługo będziemy
j-Jak będziecie?
s-Normalnie lecę z chłopakami i dziewczynami ale jak czuje się Marry
j-Lekarz powiedział ,że jej stan jest stabilny, bardzo dużo się wykrwawiła i na razie jest nieprzytomna.
s-A kiedy się obudzi?
j-Powiedział ,że na cztery dni powinna się obudzić
s-Jak powinna?!
j-Też się zastanawiam
s-Dobra ja kończę pa
j-Cześć
Rozłączyła się a po paru minutach wyszli rodzice.
Ojciec poszedł zapalić a mama wywietrzyć się i zostałam sama z wujkiem.
-Ruby wiesz czego to zrobiła a więc powiedz mi
-To przez chłopaka ... - powiedziałam patrząc się w ziemię - Widziała na Twitterze jak on się całuje z inną i się załamała ...
-Ten Louis o którym mi opowiadała? - a ja pokiwałam głową na tak - Właśnie mówiłam mi ,że on się dziwnie zachowywał w ostatnim czasie
-Tak ... on tu przyleci z resztą.
-Co, on ma jeszcze czelność tu przylatywać?
-Nie wiem ale będzie musiał mieć dobre wytłumaczenie z tej całej akcji
Czekaliśmy i w końcu było już późno, wujek Tom musiał już iść bo jutro ma pracę a rodzice też poszli bo muszą jeszcze zmusić swojego szefa aby mieli urlop.
Weszłam do jej pokoju, ten widok był przerażający.
Ona cała blada z kroplówką przyczepioną do ręki.
Usiadłam obok niej na krześle i chwyciłam jej rękę.
Była godzina 02:39 a ja nadal nie mogłam zasnąć.
Usłyszałam krzyki na korytarzu, podniosłam głowę i zobaczyłam jak do pokoju wbiega Sam i staje w progu.
Łzy zaczynają jej lecieć z oczu i powoli podchodzi do mnie.
Siada koło mnie i przytula się do mnie.
-Spokojnie wyjdzie z tego - powiedziałam z nadzieją w głosie
-A jeśli nie ... - nadal szlochała
-A gdzie reszta? - spytałam odchodzą od tematu
-Na korytarzu bo nie możemy wszyscy wejść
-Acha to ja pójdę i niech ktoś wejdzie
-Jak chcesz - powiedziała a ja wyszłam powoli z pokoju
Wychodząc zobaczyłam wszystkich łącznie ze zdrajcą Louis'em.
Westchnęłam i bez słowa poszłam się wywietrzyć.
Nie mogłam siedzieć tam ze wszystkimi, czułam najbardziej obrzydzenie do Louis'a za to co zrobił.
A mówił ,że ją tak kocha itp. a tera co?
Teraz zrozumiałam ,że chłopacy to świnie bez serca.
Było zimno ale nie chciałam przechodzić znów obok Tomlinson'a.
Siedziałam tam i myślałam co będzie dalej bo z pewnością wszystko się zmieni.
-Nie jest ci zimno? - usłyszałam głos Niall'a który wychodził z budynku z moim płaszczem
-Trochę ale nie chciałam wracać po niego - wzięła m od niego płaszcz i ubrałam
-Wszystko będzie dobrze z Marry prawda? - spytał Niall a ja westchnęłam i popatrzyłam w ziemię
-Nie ... nie wiem Niall naprawdę - po policzku popłynęły mi łzy
-Spokojnie nie płacz - odparł i wytarł moje morke policzki
-Ale wszystko się spieprzyło, najpierw wyjazd tutaj a tera moja siostra może nie przeżyć - wydusiłam
-Na pewno przeżyje
-Z kond wiesz, lekarz powiedział ,że powinna się obudzić. Powinna! - Niall złapał mnie w ramionach i popatrzył się na mnie
-Czy Marry chciałaby ,żebyś teraz panikowała lub płakała. Nie, masz być silna i wierzyć ,że wszystko będzie dobre. - ja pokiwałam głową
-Tak ,żeby odskoczyć od tematu. Chłopacy się jeszcze nie rozszarpali? - spytałam bo chodziło mi o Louis'a i resztę
-Nie wiem ale Zayn poszedł zapali a ja jestem tu. Liam pilnuje Harry'ego i Lou.
-Harry?
-Tak najbardziej chciał dowalić Louis'owi w samolocie ale Sam powiedziałam ,że nie warto - westchnął
-Ale czemu to zrobił?
-Spytałem go w samolocie a on powiedział ,że nie wie. Obwinia się tera
-I słusznie
-Może wejdźmy do środka już?
-Zgoda
Weszliśmy do środka na atmosfera się zagęściła momentalnie.
Usiałam najdalej od reszty i gniotłam w ręku jakąś kartkę.
Przez całą noc tylko to robiłam i nikt nie powiedział ani słowa.